statek i popłynął do Czerkas; zkąd przez Zwinigrod, Sokolec, Karawul i Bracław przybył do Kamieńca. Z Kamieńca do Lwowa, ze Lwowa udał się do Glinian, dokąd już wcześniej zdążył był Alexander wielki książę Litewski, podług tajemnej z królem umowy, dla złożenia surowego sądu na Mikołaja z Kurowa arcybiskupa Gnieźnieńskiego, jakoby winnego ciężkiej obrazy majestatu, za namawianie Anny królowej do sprawy miłosnej, jak sama królowa zeznawała. Aliżci rzeczony Mikołaj Kurowski, arcybiskup Gnieźnieński, gdy się wybrał w drogę do Glinian, kędy miał być sądzony, z stłuczenia, którego się był nabawił przez upadek z konia w Krzeczowie, zapadłszy w niemoc i ledwo ściągnąwszy do Ropczyc, w Niedzielę przed dniem Narodzenia P. Maryi, samym tylko opatrzony Sakramentem Spowiedzi, w nocy życie zakończył. Zwłoki jego odprowadzono do Gniezna, i pochowano u wejścia do chóru. Zebrał on dla swoich braci i synowców ogromne skarby w złocie, srebrze, klejnotach, zamkach, wsiach i folwarkach, wysyłając ciągle do Flandryi statki z mięsiwem i zbożem. Po śmierci arcybiskupa rozdrapali je bracia i krewni jego, a zwłaszcza brat rodzony Piotr Kurowski, lubo Władysław król Polski o pozyskanie ich staranne czynił zabiegi, a nawet posłał był pod zamek Uniejowski, gdzie były przechowywane, zbrojny poczet rycerstwa, pod sprawą Mikołaja z Michałowa wojewody Sandomierskiego i starosty Sieradzkiego. Powiadano, że gdy rzeczony arcybiskup wyjeżdżał do Glinian, wiedząc dobrze, jak surowy sąd go czekał, wziął z sobą nie małą ilość złota, w tej myśli, że wielkiemi darami potrafi rozbroić nienawiść swoich oskarżycieli. Głośne jest jego imię bardziej z ogromnych bogactw, które bratu swemu Piotrowi Kurowskiemu zostawił, niżeli z dzieł chwalebnych, dla dobra kościoła lub ojczyzny podjętych.
Z Glinian, odesławszy Alexandra wielkiego książęcia Litewskiego do Litwy, Władysław król Polski wrócił do Lwowa. Tegoż czasu kapituła Gnieźnieńska przystąpiła do wyboru nowego pasterza, i zgodnemi głosy jednomyślnie obrała Wojciecha Jastrzębca, biskupa Poznańskiego, arcybiskupem Gnieźnieńskim. Ten zjechawszy do Lwowa, dopraszał się u Władysława króla Polskiego, jako swego świeckiego zwierzchnika, zezwolenia na ten wybór, dokonany zgodnie i prawnie. Ale Władysław król Polski, obraziwszy się niesłusznie, że kapituła Gnieź-