sie tego zjazdu przybył do króla Piotr Wysz biskup Krakowski z użaleniem na wielką krzywdę, świeżo sobie wyrządzoną. Uzyskał był bowiem Władysław król Polski zezwolenie u Jana XXIII papieża, aby tegoż Piotra biskupa, jakoby nie używającego spełna rozumu i podobnego obłąkanemu, z Krakowskiej przenieść na Poznańską stolicę, a w jego miejsce na biskupstwie Krakowskiém osadzić Wojciecha Jastrzębca biskupa Poznańskiego; właśnie jakby kościoł Poznański był tak mało ważny i nikczemny, iżby nim zarządzać mógł człowiek szalony. Gdy więc nadeszła bulla rozporządzająca takowe przeniesienie, mąż ze wszech miar godny, Piotr biskup Krakowski, widział się zmuszonym ustąpić z swej stolicy, na co król swoją władzą nalegał. Zanosił wprawdzie prośby do króla Władysława, i sam osobiście i przez swoich przyjacioł i powinowatych, a zwłaszcza Jędrzeja Laskarego proboszcza Włocławskiego, „aby nie dopuszczał rugowania go z posiadanej stolicy, a dozwolił mu rozprawić się sądownie o swoje prawa.“ Ale król Władysław głuchym się okazał na wszystkie prośby i wstawienia osób popierających słuszną jego sprawę, a nadto braci i przyjacioł Piotra Wysza skarcił o takowe kroki gniewnie i surowo: za co u spółczesnych i potomnych na wielką zasłużył naganę. Rzeczony zatém Piotr Wysz biskup Krakowski, widząc się opuszczonym od swoich braci, powinowatych i przyjacioł, z wielkim płaczem, żałością i goryczą serca, która obecnych nawet do łez poruszyła, ustąpił do Poznania, głośnemi skargi wzywając pomsty Bożej na sprawcę swojej krzywdy i zniewagi. To przeniesienie Piotra Wysza zgorszyło wielce lud i duchowieństwo, i wzbudziło niezwykłą w świeckich ludziach niechęć ku duchownym. Dotychczas nawet nie zagładziła się w sercach ta boleść i rana: albowiem Mroczek z Poszadowa (Possadow) czyli inaczej Łopuchowa, szlachcic Wielkopolski, bliskiém i w prostej linii pokrewieństwem złączony z Piotrem Wyszem biskupem, nie mogąc strawić jego zniewagi, upatrował sposobnej pory, aby mógł zgładzić Wojciecha Jastrzębca. Gdy więc na dzień Zesłania Ducha Ś. naznaczono zjazd powszechny do Gniezna, na który bez żadnej wątpliwości miał przybyć i Wojciech Jastrzębiec biskup, rzeczony Mroczek postanowił i zaklął się przysięgą, że z pięciuset zbrojnemi ludźmi napadnie go w gospodzie i zamorduje. Gdy jednak Wojciech Jastrzębiec na ten zjazd nie przybył, zbrodnia zamierzona nie przyszła do skutku. Ale jakaż-to hańba, jakie obelżenie Boga, zniewaga dla kościoła Krakowskiego, jak zgubny i gorszący przykład, ile ztąd sromoty dla królewskiego majestatu i całego narodu, że król z inąd pobożny, prawy chrześcianin, monarcha tak wielki i wspaniały, starał się o złożenie z stolicy jednego biskupa, i wyciągnął ramię swojej potęgi na męża cnotliwego i niewinnego (niechby i prawdą było, że nie miał spełna rozumu). Im
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/148
Ta strona została przepisana.