ski przystąpił wreszcie do orzeczenia wyroku, nie według swojego i swoich współsędziów zdania, rozsądku i wyrozumienia, ani według dowodnych świadectw w tej sprawie pokładanych, ale stosownie do zleceń i namowy Zygmunta króla Rzymskiego i Węgierskiego; i takowym sądem wydanym na piśmie zawiódł najpewniejsze nadzieje Władysława króla Polskiego i Polaków. Nie był-to bowiem wyrok taki, jakiego król Władysław i Polacy oczekiwali, ale obszerny w słowach a w treści czczy i bezzasadny, który nic więcej nie wyrażał, tylko „aby król Polski Władysław przymierza z mistrzem i zakonem w borze zawartego i warunków w nim zastrzeżonych dochował, a za omieszkanie w wypłacie stu tysięcy kóp szerokich groszy przyjął czterdzieści tysięcy kóp takichże groszy Praskich, na których wypłatę z dawna Krzyżacy wyrokiem Zygmunta zostali skazani.“
Posłannicy królewscy wysłuchawszy w Budzie tak niesprawiedliwego i oburzającego wyroku, wrócili do Polski i oznajmili królowi, jakie było orzeczenie sądu uzyskanego tylu trudami i wydatkami. Ale chociaż wyrok ten Władysławowi królowi i jego radcom zdał się wielce niesłuszny i uciążliwy, wszelako król i panowie rada postanowili trzymać się jego brzmienia, i chętnie byliby dochowali wieczystego przymierza Krzyżakom, gdyby sami Krzyżacy po wybraniu nowego mistrza Michała Kochmeistra nową powziąwszy otuchę i wzbiwszy się w zarozumiałość i dumę, nie poważyli się byli wyrządzać królowi i królestwu krzywd największych i zelżywości. I tak, kupców Poznańskich, poddanych króla Polskiego, którzy byli z drogiemi towarami, zaufani w przymierzu wzajemnego pokoju, do Gdańska poprzybywali, jadących z powrotem Krzyżacy na drodze złupili i co do jednego wymordowali; aby zaś jawniej jeszcze okazać złość swoję, psy pobite między ciałami ludzkiemi poporzucali. Wielu także szlachty Polskiej, na pograniczu mieszkających, z lada przyczyny, nie żądając sprawiedliwości, chwytali w domach, męczyli, i na wrotach ich dworów i mieszkań bezkarnie wieszali. Nareszcie z liczném wojskiem i z bronią w ręku najechali ziemię Dobrzyńską; lecz gdy ją poczęli niszczyć pożogami, nagle spłoszeni pogłoską, że król Polski lada chwila na nich uderzy, cofnęli się z powrotem. Ale kiedy otwarte kroki nieprzyjacielskie nie wystarczały ich złości, udali się do zdradzieckich łotrostw, i ludzi obojej płci przekupionych posyłali do podpalania miast, wsi i miasteczek; zkąd wielka ich liczba zgorzała, a schwytani w wielu miejscach podpalacze sami to wyznawali, że od Krzyżaków byli podmówieni. A lubo Władysław król Polski słał po wiele kroć do Krzyżaków listy i posły, aby szkody wynagrodzili i od dalszych wstrzymali się nadużyć, pamiętając na zachowanie przymierza; gdy atoli mistrz zakonu i Krzyżacy szydzili ciągle z jego upomnień, uznał potrzebę skrócenia na nowo za
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/166
Ta strona została przepisana.