Sam zaś z resztą wojska, zwiedziony fałszywym listem, przybył w dzień Podwyższenia Krzyża Ś., w spodziewaniu, że zaraz drugiego albo trzeciego dnia zamek podda mu się bez oporu. Ale kiedy siedm dni upływało bez skutku i nadzieja okazała się zawodną, Alexander wielki książę Litewski, od dawna już wzdychający do powrotu, mimo rad wszelkich tak króla jak i panów Polskich, proszących go aby pozostał, ruszył z wojskiem swojém do Litwy, inną drogą, przez Mazowsze, obawiając się, aby go w pochodzie nieprzyjaciel nie napadł.
To odłączenie się Alexandra było powodem skrytych niechęci i zawiści między nim a królem Władysławem; nastąpiło wzajemne poróżnienie, które wszelako okazywało się raczej w oziębieniu dawnej przychylności niżeli w jawnym gniewie; książę bowiem Witołd usiłował go stłumić w pierwszém zarzewiu, i wysłanemi poselstwy do króla Władysława z znacznemi upominkami starał się umysł jego ukoić i przebłagać.
Po oddaleniu się do Litwy książęcia Alexandra Witołda, mistrz Pruski uradowany i nową pokrzepiony otuchą, pościągawszy zewsząd załogi zbrojne, umyślił stoczyć jak najprędzej bitwę z Władysławem królem Polskim, w przekonaniu, że przez ubytek Litwy znacznie osłabły siły królewskie. Jakoż z zebraném wojskiem ruszył zaraz ku Brodnicy. O czém gdy doniesiono królowi, i sam król i wszystko rycerstwo wielce się ucieszyło, że przecież przyjść miało do pożądanej od dawna bitwy. Sporządziwszy zatém hufce, szedł król na spotkanie się z nieprzyjacielem. Ale mistrz i Krzyżacy ostrzeżeni od swoich szpiegów, że wojsko królewskie bynajmniej nie zmalało przez oddalenie się Alexandra, i że sama straż przednia królewska mogła ich pokonać i zniszczyć, wielką przeraziwszy się trwogą, pierzchnęli z pola, i żołnierze popowracali do swoich załóg, nie chcąc w żaden sposób przyjąć bitwy. Gdy potém wojsko królewskie poczęło ubiegać różne zamki i miasta, którym załogi miejscowe oprzeć się nie zdołały, i mnogie nad nieprzyjacielem odnosiło zwycięztwa, zdarzyło się, że Dobiesław Puchała z Wągrów, Kagnimir, Jan Lion i inni rycerze wybiegłszy za zdobyczą plądrowali około młyna zwanego Lubicz. Napadł na nich niespodzianie znaczny zastęp Prusaków, którzy widząc małą garstkę Polskiego ludu, a ztąd pewne rokując sobie zwycięztwo, stoczyli z nimi żwawą i zaciętą bitwę. Ale Bóg opatrzny wspierał Polaków i wydał w ich ręce nieprzyjacioł; dwóchset trupem poległo, sześciudziesiąt dostało się w niewolą, reszta poszła w roz-