Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/182

Ta strona została przepisana.

należy. Bierzmowanie, którego udzielają biskupi, i ostatnie namaszczenie, nie należą bynajmniej do Sakramentów świętych. Spowiedź tajemna, to nie potrzebne plotki; dosyć jest, gdy choć w domu wyznasz przed Bogiem swoje grzechy. Chrzest z rzecznej wody nie powinien mieć żadnych przydatków oleju świętego. Cmentarze niepotrzebne są, wynaleziono je tylko dla zysku; w każdém miejscu pogrzebać można umarłego, na tém nic nie zależy. Kościołem Boga najobszerniejszym jest sam świat: ścieśnia Majestat Boski, kto kościoły, klasztory i domy modlitwy buduje, jakby w nich większa miała być dobroć Boska. Kapłańskie szaty, ozdoby ołtarzy, nakrycia, korporały, kielichy, patyny, i inne tego rodzaju naczynia, żadnego nie mają znaczenia; kapłan może w każdém miejscu i czasie uprzytomnić Ciało Chrystusowe, i udzielić go żądającym; dosyć jest, aby wymówił słowa sakramentalne. Wzywanie Świętych, którzy już z Chrystusem w niebie królują, jest daremne i na nic się nie przyda. Odmawianie i odśpiewywanie przepisanych pacierzy kapłańskich próżno czas zabiera. Żaden dzień nie jest wolny od pracy, wyjąwszy tak zwany dzień Niedzielny. Uroczystości na cześć Świętych Pańskich porzucić należy. Posty także przez kościoł nakazane żadnej nie dają zasługi przed Bogiem.“
Zbinko, nazwiskiem Zając, mąż rozumem i rodem znakomity, który pod ów czas Praską zarządzał stolicą, chcąc powstrzymać szerzącą się błędów zarazę, przeszło dwieście ksiąg Jana Wiklefa bardzo pięknie pisanych spalił, i Janowi Husowi kazać do ludu zabronił. Ten wydaliwszy się z Pragi do miejsca urodzenia, w naukach opowiadanych ludowi wiele przeciw biskupowi Rzymskiemu i innym biskupom rzeczy niegodnych powtarzania bredził, utrzymując, „że dziesięcin nie należy oddawać księżom, chyba jako jałmużny.“ Jeszcze szał błędny kommunikowania pod obu postaciami nie opanował był umysłów ludzkich, kiedy przyniósł nową zarazę Piotr Misneńczyk, który z ojczyzny swojej wygnany, do Pragi, jako schronienia odszczepieńców, zkąd go dawniej wypędzono, powrócił. Z jego namowy i zalecenia, inny odstępca Jakóbkiem (Jacobellus) zwany, także z Misnii rodem, każąc do ludu, począł go jawnie podburzać i namawiać, aby na potém przyjmując kommunią nie zaniedbywał kielicha, bez którego nikt zbawionym być nie może. Wnet porozumieli się między sobą wszyscy odszczepieńcy, wielce uradowani, że znaleźli dowód na słowach oparty, którym Stolicy Rzymskiej zarzucać mogli nieświadomość albo przewrotność. Widząc Zbigniew Zbinko arcybiskup Praski, że przeciw szerzącej się zarazie żadnej nie było obrony od króla Wacława, który sam w gnusności zatopiony dozwalał odszczepieńcom bezkarnie w swojém królestwie pląsać, udał się do Zygmunta króla Rzymskiego i Węgierskiego, z prośbą i błaganiem, „ażeby do Pragi osobiście zjechawszy, zarzewie mnogich