dliwych nauk i błędów, jakie między Czechami, pochopnemi do chwytania nowości, występnie rozsiewał. Sprawiedliwym przeto wyrokiem soboru, bez względu na udzieloną mu rękojmię bezpieczeństwa, która nie powinna ochraniać heretyków, na zgromadzeniu powszechném od czci odsądzony (degradatus) i wedle słów Ś. Pawła Apostoła, właśnie na Niedzielę ówczesną przypadających: „Ciało grzeszące niechaj będzie zniszczone“ (Destruatur corpus peccati) jako kacerz potępiony, od władzy świeckiej na stosie spalonym został. Popioły nawet jego, aby od zwolenników przestępcy nie były ku czci podjęte, rzucono w jezioro przy mieście Konstancyi. Taka jednak Czechów zwolenników jego opanowała ślepota, że dzień urodzin Husa, to jest szósty miesiąca Lipca, jakby uroczystość jakiego świętego i męczennika obchodzą. Dziwić się zaiste trzeba, że ludzie nawet rozsądni i światli mogli w taki błąd popaśdź, że odszczepieńca potępionego od całego kościoła, który ich ród zacny i królestwo swoją przewrotną nauką pokaził, czczą jakby świętego, wzgardziwszy innemi Świętemi, których kościoł czci i uznaje. Nie pamiętają podobno, jak srodze niegdyś ukarał Bóg Izraelitów, lud na ów czas sobie miły i wybrany, za oddawanie czci złotemu cielcowi, urobionemu pod górą Synai. Przybył potém na sobor Hieronim Czech, tym samym zarażony błędem co i Jan Hus, ale od Jana nauką i wymową nierównie wyższy. Ten, od roku blisko w więzach trzymany, żadnemi dowodami, żadną nauką i przestrogą ojców soboru, mędrców w prawie Boskiém i ludzkiém biegłych, nie dał się odwieśdź od swoich błędów. Zaczém i on, podobnymże wyrokiem soboru, spalony został na stosie. Obadwaj ponieśli karę ognia z stałością, żadnego nie wyrzekłszy słowa, z któregoby wnosić było można o ich żalu i skrusze serca. Popioły także Hieronima wrzucono w jezioro, aby ich Czesi nie zabrali. I on również u Czechów czczony jest jak męczennik. Tymczasem, kiedy w Pradze gruchnęły wieści o spaleniu Jana i Hieronima w Konstancyi, zwolennicy ich złożyli między sobą zbór, i naprzód pamięć ich uświęcili, postanowiwszy corocznym czcić ją obchodem, a potém wyjednawszy sobie u Wacława króla niektóre kościoły, poczęli jawnie opowiadać naukę i Sakramentów udzielać ludowi. Potém klasztor znakomity braci zakonu kaznodziejskiego na przedmieściu miasta Kłodzka (Glatz) zburzyli i z ziemią zrównali. Wnet rzucili się i na inne kościoły i klasztory; świątynie wspaniałe, Bogu poświęcone, rabowali, palili, pustoszyli. Zgromadziło się potém pod zamkiem Bechingne około trzydziestu tysięcy ludzi, którzy pod gołém niebem rozstawiwszy przeszło trzysta stołów, używali Sakramentu kielicha. Zatrwożyło to Wacława króla, aby przeciw niemu nie podniesiono rokoszu i nie pozbawiono go razem życia i tronu. Ale ksiądz Wacław Koranda, każąc do ludu, starał się go przekonać, „że chociaż król był rzeczywiście gnuśnikiem i pijanicą, jednakże spokojny i ła-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/189
Ta strona została przepisana.