władzą na godność króla Litwy, a uwolni od wszelkich przysiąg i obowiązków wierności Władysławowi królowi Polskiemu. Przyrzekał mu nadto swoję przyjaźń, i w każdym razie pomoc i obronę przeciw Władysławowi królowi Polskiemu i jakimkolwiek bądź nieprzyjaciołom, do czego zobowiązać się miał przysięgą.“ Alexander, wielki książę Litewski, acz w tych Zygmunta króla namowach przewidywał chytrość i zdradę, ze względu jednak na czas i miejsce dał mu odpowiedź uprzejmą i przychylną. Potém oddaliwszy się do swej gospody, siadł spiesznie na konia, i z całą drużyną swoich, bez pożegnania króla Zygmunta, który go był wielkiemi obdarzył upominkami, umknął z Kieszmarku. Król Węgierski Zygmunt, dowiedziawszy się o jego nagłym i niespodziewanym odjeździe, pobiegł za nim w pogoń, a doścignąwszy go z wielką trudnością u wsi Białej, o milę od Kieszmarku, pożegnał się z nim, ale już w żadne układy nie wchodził, widząc że jego namowa była próżną. Chociaż jednak te chytre podmowy wtedy nie wzięły skutku, wznowił je później król Zygmunt i zapalił burzę na nieszczęście Polski i Litwy. Właśnie pod ten czas, kiedy rzeczony zjazd odbywał się w Kieszmarku, wybuchnął w tém mieście przypadkowy ale straszliwy pożar, który obecnych panów i rycerzy Polskich wielkiej w koniach, sprzętach i innych zasobach nabawił szkody. Gdy więc Witołd wielki książę Litewski z Kieszmarku wrócił do Władysława króla Polskiego do Nowego Sącza, wyjawił mu owe skryte z Zygmuntem królem Węgierskim rozmowy, w których tenże Zygmunt usiłował go skłonić do odstępstwa i zdrady, i namówić, aby Litewską przywdział koronę. A naradziwszy się z nim powtórnie i w największej tajemnicy o prowadzeniu dalszej wojny z Krzyżakami, książę Witołd za zezwoleniem króla Władysława ruszył spiesznemi podwodami do Litwy, i trzeciego dnia po wyjeździe z Sącza stanął w Lublinie, a czwartego w Brześciu, gdzie już żona jego księżna Anna oczekiwała go z powrotem. Zaraz za przybyciem wezwał wszystkie ziemie władzy swojej podległe do powstania i nakazał wyprawę przeciw Prusakom.
Władysław król Polski, w czasie pobytu swego w Nowym Sączu, skłoniony usilnemi prośbami i namowy Jana Czecha (de Bohemia), mnicha zakonu Premonstrateńskiego, kaznodziei swego, męża wielkiej cnoty i pobożności, który w owym czasie rzadką słynął obyczajów świątobliwością, a opowiadaniem słowa Bożego i budującemi przykładami życia mnogie