Krzyżakom wojny zaraz po skończonym rozejmie, a nawet gorąco jej pragnął, użył pośrednictwa Karola króla Francuzkiego, i wyjednał przez niego, że Mikołaj arcybiskup Gnieźnieński, i towarzysze jego Janusz kasztelan Kaliski i Zawisza Czarny, posłowie królewscy, a potém i sam Władysław król Polski, przyjęli zawieszenie broni na dalsze lat dwa. Osnowy ułożonego w tej mierze na piśmie pośrednictwa Karola króla Francyi nie zdało nam się tu rzeczą potrzebną przytaczać.
Pod ten czas, kiedy Zygmunt król Rzymski i Węgierski w Paryżu przebywał, Mikołaj arcybiskup Gnieźnieński, chcąc podwyższyć sławę i znaczenie króla Polskiego i królestwa, wyprawił w Niedzielę pierwszą postu wielką i wspaniałą ucztę, na którą zaprosił wszystkich szkoły Paryzkiej mistrzów, doktorów, uczniów i podwładnych (co dla mieszkańców Paryża wielką było osobliwością i podziwem) i wspaniale ich uraczył. Aliści w czasie obiadu doktorowie rzeczonej wszechnicy naukowej podali Mikołajowi arcybiskupowi Gnieźnieńskiemu pismo, zawierające satyrę potwarczą na Władysława króla Polskiego, a napisane przez Jana Falkemberga, mnicha zakonu kaznodziejskiego, który do tego przenajęty był od Krzyżaków. Mikołaj arcybiskup Gnieźnieński, wziąwszy to pismo, zawiózł je na sobor Konstancyeński, i Jana Falkemberga jego autora, obecnego na soborze, oskarżył w imieniu króla i królestwa. Skoro więc podał rzeczony paszkwil soborowi do roztrząśnienia, Ojcowie świętego soboru znalazłszy w nim wiele fałszu i oszczerstwa, i postanowiwszy ująć się, jak przystało, za sławą króla i królestwa Polskiego, potępili rzeczone pismo jako fałszywe i gorszące; Jana zaś Falkemberga, jego autora, wyrokiem stanowczym osądzili i skazali na dożywotnie więzienie: a na dowód i świadectwo takowego wyroku, wszyscy kardynałowie i wyobraziciele różnych narodowości własnoręcznie go podpisali. Jakoż pomieniony Jan Falkemberg, za naleganiem arcybiskupa Gnieźnieńskiego, tudzież Laskarego nominata biskupa Poznańskiego i innych posłów króla Polskiego i królestwa, wzięty był do więzienia i w niém trzymany przez wszystek czas trwającego soboru. Ubolewali bowiem i wielce cierpieli ojcowie i książęta na soborze przytomni nad złośliwością tak czarnej i ohydnej potwarzy, wyszłej z pod pióra jednego lekkomyślnego mnicha, który niepomny na swój stan i powołanie, wydał ową nikczemną satyrę, raczej paszkwil oszczerczy na króla, najchwalebniejszego rozkrzewiciela wiary i religii chrześciańskiej; i nalegali,