więc tym, którzy odrzucali pokój i zgodę, tyle okazali względu, że dla dogodzenia im sławę moję ohydzili i okłamali, cóż nawzajem godnego uczynią dla mnie, który tak gorliwie obstaję za pokojem, że niekiedy uchodzę za bojaźliwego i człowieka małego serca? Oczekuję przeto ich odpowiedzi, azali mogą czém wyrządzoną mi krzywdę wynagrodzić. Aczkolwiek bowiem zdałem się dobrowolnie na sąd Najjaśniejszego brata mego króla Rzymskiego, nie odrzucam wszelako środków wzajemnego pojednania przez układy. W tych układach wyznaję, że przez należną a pokory pełną cześć dla Waszej Świątobliwości, Posłom obcym najpierwsze i najwyższe naznaczam miejsce. Nie należało zaś Posłów moich mienić dlatego niechętnymi do zawarcia pokoju, że w tej sprawie nie chcieli się poddać rozporządzeniom i woli Posłów Waszej Świątobliwości, jak tego przeciwna strona wymagała; ani im przeto przyznawać uporu, że nie zgadzali się na wyrok tak skwapliwie przeciw mnie orzeczony. Wszakże nawzajem nie przystało im okazać się zbyt skoremi do zawarcia pokoju, gdy nie mieli upoważnienia do przyjęcia takich warunków, jakie im strona przeciwna w tym celu narzucała. Gdyby bowiem układy zależały na przyjęciu tego, co jedna z stron dowolnie wnosi i przedstawia, łatwo byłoby zawsze przyjść do zgody. Ale jeśliby przeciwnikom moim wolno było uzyskać pokój odstąpieniem małej cząstki tak licznych ziem moich, które sobie przywłaszczyli, a szkody nam poczynione zbyć mało znaczną pieniędzy ilością, wielce w prawach moich byłbym pokrzywdzony. Dałem zaś Posłom moim zlecenie, aby się upomnieli o moje własności, które strona przeciwna, nie chce-li mieszać pokoju i lekceważyć swego sumienia, powinna mi sprawiedliwie zwrócić, zwłaszcza że i my dla utrzymania zgody i pokoju gotowi jesteśmy z praw naszych nieco ustąpić. To ja zleciłem im pod ów czas, a nie iżby czyimkolwiek poddawali się nakazom i woli, albo słuchali wyroku ludzi mnie nieznanych. Dlatego upraszam Waszej Świątobliwości z pokorą i uniżonością, ażeby W. Świątobliwość złożywszy niechęć ku Posłom moim powziętą, raczyła od zniewagi po ojcowsku zasłonić imię i maluczką sławę moję, iżby mnie, syna posłusznego Matce świętej Kościołowi i Waszej Świątobliwości, nieprzyjaciele moi nie mieli w pośmiewisku. A niechaj Bóg Najwyższy osobę Waszej Świątobliwości utrzymuje w czerstwém zdrowiu, i długotrwałe daje jej powodzenie, dla rządów Jego świętego Kościoła, i mojej osobistej pociechy. Dan w Sączu, we Wtorek po oktawie Narodzenia N. Maryi. Roku Pańskiego tysiącznego czterechsetnego dziewiętnastego.“
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/220
Ta strona została przepisana.