zaledwo uprosił króla Władysława, że tegoż dnia nie odjechał. Przez ośm dni potém w Koszycach obadwaj królowie zabawiali. W ciągu tego czasu Zygmunt król Rzymski i Węgierski wstawiał się gorliwém pośrednictwem swojém o ułożenie pokoju między Władysławem królem Polskim a Krzyżakami, których posłowie byli na ów czas obecnymi: a gdy król Władysław przyrzekł zdać się zupełnie na sąd polubowny Zygmunta króla Rzymskiego, a po tém przyrzeczeniu rzeczywiście poddał się jego wyrokowi, Krzyżacy chytrą ukrywając zdradę, udawali, że w żaden sposób na ten sąd przystać nie chcieli. Nalegał więc król Władysław na posłów Krzyżackich, aby zezwolili na rzeczony kompromis. Im bardziej zaś posłowie Krzyżaccy opierali się, mniemając, że król Władysław w tym roku nie mógłby wojny rozpoczynać na nowo, tém więcej na nich nalegano. Urażony król Zygmunt, że mu tak mało ufali, i obawiali się przystać na jego sąd polubowny, oświadczył, „że sam z własnej chęci Władysławowi królowi Polskiemu osobistą przeciw nim da pomoc, wszystkie swoje wyprowadzi wojska, i wszelkiemi siłami starać się będzie o ich zniszczenie i zagładę. Chce jednak utrzymania warunku zastrzeżonego przy układaniu przymierza w Lubowli, że gdy ziemie Pomorska, Chełmińska i Michałowska powrócone będą królestwu Polskiemu, jako przyrodzone jego własności i dziedzictwa, Prusy podzielone być mają między obu królów.“ To wszystko szerokiemi przyrzekając słowy, zaklinał się i przysięgał, że obietnicy dotrzyma. I już obadwaj królowie nie o wojnie mającej się wydać Krzyżakom Pruskim, ale o podziale Prus obszernie rozprawiali, i podział ten określali wytykaniem różnych miejsc, znaków i rzek. Z taką zaś pewnością Władysław król Polski uwierzył w obietnice Zygmunta króla Rzymskiego i Węgierskiego, pełen przekonania, że i wierny królewskiemu słowu, i zagniewany na Krzyżaków, święcie przyrzeczeń swych dotrzyma, że łudząc się tą słodką nadzieją, już był umyślił ziemię Spiską darem i bez żadnej pieniężnej zapłaty oddać królowi Zygmuntowi, gdyby go szczęściem od tego zamiaru, tak zgubnego dla króla i jego królestwa, Wojciech Jastrzębiec biskup Krakowski, Zbigniew z Oleśnicy proboszcz kościoła Ś. Floryana, sekretarz królewski, i inni panowie radcy, acz nie bez trudności, nie byli odwiedli. Król bowiem Zygmunt ciągle i jak najuroczyściej przyrzekał, że niebawem przybędzie i znaczne posiłki Władysławowi królowi przyprowadzi, nie iżby myślał wypełnić co obiecywał, ale żeby króla Władysława pełnego najpiękniejszych nadziei łudził i zwodził.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/222
Ta strona została przepisana.