posłowi wymierzył stosowną karę, wszelako W. K. M. nie tylko nie zmazałeś tej obrazy królewskiej, ale ją swoją obojętnością znacznie powiększyłeś. Mniemasz może Mił. Królu, że dla posłów Króla Pana mojego, mających udać się do cesarza Tureckiego, nie było innej drogi tylko przez Węgry; ale chciej wiedzieć, że Pan mój, Władysław król Polski, ma w obszarze swojego państwa kraje, któremi posłowie jego aż do samej Turcyi dostać się mogą, nie widząc nawet Węgier. Nadto, przyrzekłeś Najjaśniejszy królu najuroczystszą przysięgą, że na soborze Konstancyjskim sprawę Pana mojego, króla Polskiego, przeciw nieprzyjaciołom jego Krzyżakom najusilniej popierać będziesz, i stanowczą uchwałą rozstrzygniesz; nie okazałeś jednak żadnej w tej mierze gorliwości, ani chciałeś nawet zająć się tą sprawą, chociaż dopraszali się o to posłowie Polscy, nakładem królewskim nie mniej tobie jak własnemu królowi usługujący. Wzywany również Pan mój, Najjaśniejszy król Polski, wielokrotnemi prośby twojemi, aby na osobiste rokowanie zjechał się z tobą w mieście Lubowli, przybył w umówione miejsce, ale gdy sam omieszkałeś się stawić, wyczekawszy napróżno trzy tygodnie odjechać musiał. A kiedy powtórnie o to go prosiłeś, nie pamiętając dawnej urazy zjechał się z tobą w Koszycach, i ciebie jednego chciał mieć sędzią w sprawie swej z Krzyżakami, acz ci wielce się na to zżymali. Lubo zaś W. K. M. urażony na Krzyżaków, że twoim pogardzili sądem, przyrzekłeś i z własnej woli zobowiązałeś się Królowi Panu mojemu przysięgą, że działać będziesz na zgubę i zatratę Krzyżaków, i temuż Panu memu Najjaśniejszemu Władysławowi królowi Polskiemu osobistej przeciw nim użyczysz pomocy, a to tak wyraźnie obiecując, i tyle kroć obietnicę swoję powtarzając, że Pan mój Władysław król Polski uwierzył nakoniec twoim słowom, i zostawił przy tobie marszałka swego królestwa, Zbigniewa z Brzezia, ażeby Waszą Król. Miłość w pochodzie z wojskiem na wyprawę Pruską przez kraje królestwa Polskiego przeprowadzał, i wojsku twemu równie jak tobie żywności potrzebnej dostarczał: ty przecież, Mił. Królu, niepomny na twą przysięgę, nie tylko pomocy osobistej nie dałeś królowi, ale nadto, kiedy z liczném wojskiem stał już na granicach ziemi nieprzyjacielskiej, ogromne poczyniwszy wydatki, za które mógłby był kupić i nabyć nie tylko te ziemie, od których go odsądzić chciałeś, lecz i inne daleko szacowniejsze i większe; cofnąłeś całą wyprawę obietnicą polubownego sądu, do którego sam się nastręczyłeś jakby za przychylnego rozjemcę. Ale widzi teraz i poznaje, że wszystkie przysługi, jakie ci czynił, są stracone, gdy miasto przyjaciela i sprzymierzeńca, doznał w tobie podstępnego przeciwnika i wroga. Ma dzisiaj to przekonanie Najjaśniejszy Pan mój, Władysław król Polski, i jawnie to wyznaje, że gdyby zdał się był na sąd najzawistniejszego sobie
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/242
Ta strona została przepisana.