Z Kowala Władysław król Polski udał się zwykłą drogą do ziemi Dobrzyńskiej, i święta Zesłania Ducha Ś. obchodził w Inowrocławiu, a uroczystość Bożego Ciała w Gnieźnie, zkąd zwyczajnemi drogi przybył w dzień Ś. Jakóba na zapowiedziany zjazd powszechny do Łęczycy. Tu, na zebraniu wszystkich niemal prałatów i panów królestwa Polskiego, Władysław król Polski złożył sąd na Wojciecha Jastrzębca biskupa Krakowskiego, Zbigniewa z Brzezia marszałka królestwa, i Janusza z Tuliskowa kasztelana Kaliskiego, obwinionych, jakoby w sprawie z Krzyżakami Pruskimi, mimo zakazu królewskiego, samowolnie i nierozmyślnie, spisali dla Zygmunta króla Rzymskiego i Węgierskiego i wydali pod pieczęcią kompromis zupełny, bezwarunkowy i do czasu nieograniczony; na którymto sądzie, ustanowionym z wielką powagą i uroczystością, sam król zasiadł. Zbiegła się na to widowisko liczna rzesza braci, krewnych i przyjacioł Piotra Wysza, niegdy Poznańskiego a wprzódy jeszcze Krakowskiego biskupa, uradowanych, że król zagniewany wymierzył swoje ciosy przeciw Wojciechowi Jastrzębcowi, biskupowi Krakowskiemu, który był sprawcą głównym i narzędziem złożenia ich brata i przyjaciela Piotra Wysza z Krakowskiej stolicy, i że przy tej sposobności pomszczą się na nim za krzywdy i zniewagi brata. Lecz gdy Bartosz Włodkowicz z Wierzchosławic, szlachcic herbu Sulima, jako rzecznik i prawobrońca królewski, powstał w swej skardze z większą niżli przystało zelżywością przeciw Wojciechowi biskupowi Krakowskiemu, do którego miał zawiść osobistą, żona bowiem jego była siostrzenicą Piotra Wysza; bracia i krewni Wojciecha Jastrzębca, których on z obawy niebezpieczeństwa liczną przywiódł z sobą rzeszę, nie mogąc znieść obelg swego biskupa, obruszyli się na mowcę i wielkie sprawili zamieszanie. Panowie, którzy zasiadali na sądzie, strwożeni opuścili swoje miejsca i powynosili się z izby. A gdy o wszczętej zamieszce gruchnęła wieść między rycerstwem w mieście stojącém, tłum ludu porwawszy się do broni biegł na pomoc swoim do zamku. Powstał rozruch straszliwy, szerzył się zgiełk i wrzawa. Sam król obawiając się niebezpieczeństwa, opuściwszy izbę sądową, schronił się z przedniejszymi panami do komnaty królewskiej nad bramą zbudowanej. I nie byłoby zapewnie obeszło się bez mordów i krwi rozlewu, gdy obiedwie strony z wielką rwały się ku sobie zaciekłością, a nikt nie śmiał wstrzymać ich zapędów i gniewnego szału,
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/254
Ta strona została przepisana.
Rozruch na zjeździe Łęczyckim, wszczęty przed sądami królewskiemi przez niektórych panów Polskich, zaledwo daje się uśmierzyć. Narada względem przyjęcia lub odrzucenia korony Czeskiej.