skie spłynął roztocze: nie można zatém było prowadzić wozów i koni, ale musiano słać pod nie chrósty i wicinę. Koniom paszy, ludziom brakowało żywności. Wiele ludzi umierało z głodu. W pojedynczych walkach Pskowianie, lud bojaźliwy i słaby, brali górę nad Polakami i Litwą. Wszystkie zamiary Alexandra Witołda chybiały, albo na złe wychodziły. Znużony zatém Alexander tylu przeciwnościami, począł się wahać i namyślać, czyli miał zaniechać wojny tak nieszczęśliwie dotąd prowadzonej, czy jeszcze doświadczać losu, który mu po wiele kroć przeciwny, żałować kazał rozpoczętych kroków, i przypominał acz zapóźno rady biskupa Zbigniewa. Nareszcie wysłał do nieprzyjacioł poselstwo, ofiarując im pokój, jeśliby pewne przyjąć chcieli warunki. Ale Pskowianie, ozuchwaleni kilku pomyślnemi wypadkami, odmówili pokoju, i nie umiejąc miarkować się w szczęściu, poselstwo odprawili bez skutku. Zaraz zmieniło się im powodzenie: odmieniło i niebo swoję postać, i po chmurnych słotach nastała żądana pogoda, dozwoliwszy wojsku książęcia Alexandra sprowadzić obficie żywności. Pskowianie przymuszeni byli cofać się i uciekać; ścigały ich jedna za drugą klęski, i wszystko szczęście i zwycięztwo przechyliły się stopniami na stronę Alexandra Witołda. Przerażeni Pskowianie taką niepomyślnością, wysłali posłów z prośbą usilną o pokój, którym byli wprzód pogardzili. Alexander Witołd wziąwszy od nich okupem wielką ilość złota i srebra, tak w kruszcu jak i w pieniądzach, które między panów i rycerzy Polskich towarzyszących mu na wyprawie wspaniale rozdzielił, zawarł z Pskowianami pokój pod umówionemi warunkami, na mocy których wytknął granice obustronne według swego upodobania. A odstąpiwszy od oblężenia zamku Worońca, wrócił z wojskiem szczęśliwie do Litwy. Jak bowiem dla opornych surowy, tak dla pokornych i żądających rzeczy sprawiedliwych był książę Witold łaskawy i przystępny.
Po odprawieniu Łęczyckiego zjazdu, Władysław król Polski udał się do Krakowa w celu odwiedzenia żony swojej królowej Zofii, i zobaczenia nowo narodzonego z niej potomka. Dnia bowiem szesnastego miesiąca Maja o wschodzie słońca królowa powiła była drugiego syna. Władysław król przybywszy do Krakowa, odprawił chrzest dnia drugiego Czerwca, i dziecięciu nadał imię Kazimierz. A uradowany z przyjścia na świat drugiego syna, wyprawił uroczystość u dworu, rycerzom potykającym się w turnieju powyznaczał nagrody, zwycięzców hojnie udarował. Z Krakowa przez Olkusz, Siewierz, Koziegłowy, Wieluń, wrócił do