czeniu wojny, albo po zawieszeniu broni, zaraz z tego samego stanowiska, na którém zatrzymano się przy rozejmie, na rozstawionych podwodowych koniach z jak największą szybkością spieszył do żony, poruczając wojsko komu innemu. Czego i teraz nie omieszkał, co rychło powróciwszy, zbierał upominki, które miał rycerzom a zwłaszcza Polakom rozdawać. Żadnego bowiem narodu nie miał w takiej czci i poważaniu jak Polaków, a to przez cały ciąg życia swojego. Przeto i lepsze z ich koni, gdy się wybierał na wyprawę, na swoje dworskie przyjmował obroki. A jeżeli kiedy zabrakło koni Polakom, zaraz kazał im swoich dostarczać. Gdy zaś wojsko Litewskie wróciło z wyprawy, w mieście Nowogrodku przez dni kilka rozdawał rycerzom nagrody z zasłużoną pochwałą, i do domów ich porozsyłał. Byli z Witołdem na tej wyprawie następujący książęta i panowie: Bolesław Świdrygiełło, brat rodzony Władysława króla Polskiego, i Zygmunt książę Starodubowski, brat Alexandra Witołda; Kazimierz Mazowiecki, Alexander Włodzimierski i Jerzy Langwinowicz, książęta Litewscy; Wincenty z Szamotuł kasztelan Międzyrzecki, całego wojska Witołda i chorągwi Świętego Jerzego dowódzca; Jakób z Kobylan, Jan z Czyżowa, Mszczuj z Skrzynna, Mikołaj syn Zbigniewa z Brzezia, Dzik z Kadłuba, Maciej z Uścia, Jan ze Szczekocin, Jan Łopata z Kalinowy, Jakób Przekora z Morawian, Mikołaj Sepieński, i wielu innych. Byłby Witołd dłużej trapił oblężeniem Nowogrodzian i surowiej ich ukarał, gdyby ze względu na umówiony zjazd w Łucku z Zygmuntem królem Rzymskim i Węgierskim nie był zmuszony wrócić do Litwy, nie dokończywszy wyprawy.
Władysław król Polski, pragnąc podźwignąć nowe miasto swoje Nieszawę, kollegiatę kościoła Ś. Wita, leżącego w zamku Kruszwickim, za zezwoleniem Jana Szafrańca biskupa Włocławskiego, przeniósł do Nieszawy, a przydawszy mu z królewskiej szczodroty swojej nowe dochody, kościoł kollegiacki pod wezwaniem N. Maryi w Nieszawie ustanowił i ufundował. Ale niedługo utrzymała się ta kollegiata, z przyczyny wybuchłych między królestwem Polskiém a Krzyżakami wojen, w ciągu których gdy miasto Nieszawa nieprzyjacielskim ogniem spłonęło, a z niém i kościoł kollegiacki, wróciła znowu kolegiata do Kruszwickiego zamku.