Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/35

Ta strona została przepisana.

skiego i Piotra Szafrańca z Pieskowej Skały, podkomorzego Krakowskiego. Ci ośmiu mężowie w tajemnicy naradzali się o wszystkiem, i co działać miano uchwalali: a zwłaszcza, którędy prowadzić wojsko i w którychby miejscach obierać stanowiska, używając ku temu dwóch przewodników, Trojana z Krasnegostawu i Jana Grynwalda, wójtów Parczowskich, którzy obadwaj z Prus rodem, wszystkie miejsca tameczne, drogi i przesmyki dobrze znali; zawsze téż stać mieli na zawołaniu u wrót radców, gdy o stanowiskach wojennych i dalszym wojsk pochodzie naradzać się miano. Wydane były prócz tego najsurowsze zakazy, aby nikt nie ważył się wybiegać z obozu, dopókiby marszałek królestwa Polskiego Zbigniew z chorągwią królewską mniejszą, czyli tak zwanym proporcem, nie wystąpił, za którym dopiero wszyscy wychodzić mieli, a żadnemu nie wolno go było wyprzedzać. Niemniej zastrzeżono, aby nikt w wojsku nie ważył się wytrąbiać hasła, prócz jednego trębacza królewskiego, na którego pierwsze zagranie przed świtem albo w zaranku, lub wreszcie o jakimkolwiek czasie, wojsko powstawało i brało się do broni. Za drugiém zaś w trąbkę uderzeniem, siodłało konie, za trzeciém wyruszało z obozu, postępując za marszałkiem i swemi znakami, do jakiej który chorągwi należał. Książę przeto Alexander Witołd, mąż sprawny i dzielny, z siedmiu rzeczonemi radcami działając, rozpytując się, naradzając, a niekiedy przywołując owych przewodników, miejscowości świadomych, układał wcześnie, w jakiém miejscu nazajutrz wytknąć miano obozy, a kędy dnia następnego, po wyruszeniu z stanowiska, bezpiecznie, najkrócej i suchą nogą można było przeprowadzić wojsko, gdzie wreszcie znaleźć wodę do napojenia ludzi i koni, gdzie żywność potrzebną i drzewo.

Król Władysław przez wysłanego do posłów Węgierskich gońca nalega o pokój z Krzyżakami: którego atoli nie mogąc wyjednać, gdy mistrz Pruski i Krzyżacy wojny tylko żądają, postanawia przeprawić się za rzekę Drwęcę obsadzoną przez nieprzyjacioł.

Ale chociaż Władysław król Polski, po wielokrotnych a próżnych o pokój staraniach, wszystkie już myśli swoje skierował do wojny, wszelako jeszcze i w tym dniu wysłał rycerza swego Piotra Korchoga, szlachcica herbu Korcbog, który ma w herbie trzy karpie, do panów Węgierskich, znajdujących się pod ów czas w pobliżu, w obozie mistrza Pruskiego i Krzyżaków, żądając od nich stanowczej odpowiedzi co do układów o pokój z mistrzem i zakonem, i oznajmienia: „azali była jaka nadzieja wyjednania i utrzymania pokoju.“ Ten, stosownie do rozkazu i zleceń danych sobie od króla, udawszy się do panów Węgierskich przebywających w obozie Krzy-