ale jedynie rozszerzenie wiary świętej i tylu dusz ludzkich zbawienie: a ten zamiar świątobliwy sprawił, żeśmy nieprzyjacioł naszych Krzyżaków zwalczyli i poskromili, niesłychane nad nimi odniosłszy zwycięztwa. Na tej i dotąd jako najtrwalszej opieramy się podstawie, pełni ufności, że Bóg dobrotliwy zamysły twoje książę odmieni albo rozproszy, i nie dopuści nam ponieść tak srogiej rany, jaką królestwu Polskiemu zadać zamierzasz. Pocóż wzdy przybyłem na te gorzkie biesiady, gdzie jak widzę chodzi o podkopanie całości i jedności naszego królestwa. Koronacyą twoję, Miłościwy Książę, będę ciągle odradzał, i ile mi sił starczy opierać się jej nie przestanę, ani pod żadnym warunkiem na nię nie zezwolę. Dawnośmy już przeczuwali, że ta burza, tak chytrze przygotowana, spadnie na twoję i nasze głowy; ale nigdyśmy nie mogli przypuścić, żebyś ty, któremu tak dobrze i od dawna znany jest sposób myślenia króla Zygmunta, dał się w jego sidła ułowić, i żeby w tobie żądza korony przemagała nad miłością braterską i zgodą. Rozrywając ją, rzucasz się niebacznie w odmęt zaburzeń. Zgubisz książę i obalisz własny twój ród, potęgę i panowanie, jeżeli zdrowszej nie chwycisz się rady. Porzuć, prosimy, ten jakkolwiek głęboko w sercu tkwiący znikomej chwały powab, i okaż się na schyłku dni twoich Mił. Książę równie wielkim mężem, jak w latach czerstwiejszych byłeś. My nie przestaniem cię błagać, abyś stłumił w sobie tej słabości żądzę, a raczył być przekonanym, że z niej żadnego nie odniósłbyś owocu, lecz przeciwnie skaziłbyś te niezrównane duszy przymioty, z których słyniesz po całym świecie, zniweczywszy zgodę i miłość braterską, której jedynie zawdzięczasz tak wzniosłe, z wyłączeniem innych braci królewskich, ale przecież nie bezwarunkowo powierzone ci dostojeństwo.“ Poparł głos Zbigniewa biskupa Jan z Tarnowa wojewoda Krakowski, mąż stałego umysłu i niezłomnej wiary, i wszystkich zdania tak zgodnie za sobą pociągnął, że bez względu na obecność wielkiego książęcia Witołda szmer nie mały powstał w izbie. Zawiedziony w swoich nadziejach i rozżalony książę Witołd, opuścił zgromadzenie, zgrzytając z gniewu i z temi tylko dając się słyszeć słowy: „Kiedy tak, użyję ja innych środków do dopięcia celu.“ Znać było w tych słowach porywczość i zapał; zkąd i panom Polskim zdały się, jak były rzeczywiście, zbyt zuchwałe i groźne. Zaślepiony bowiem żądzą panowania Witołd żadnej zdrowej nie przypuszczał rady. Dziwili się wszyscy, że książę z inąd tak mądry i roztropny, władca tak obszernych i potężnych państw, w wieku zgrzybiałym i prawie już nad grobem, chwytał się tak występnych a niebezpiecznych dla siebie i swego stronnictwa zamysłów. Niechętnie też słuchali go prałaci i panowie Polscy, wnoszącego nowe i szkodliwe dla królestwa Polskiego żądanie.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/356
Ta strona została przepisana.