żaków, zażądał od nich stanowczej odpowiedzi. Oni z swej strony poczęli nalegać o nię na mistrza i komturów, radząc im wszelakiemi sposoby ugodę i pokój. Przekładali, że warunki, które król Polski podawał, były słuszne i sprawiedliwe; i usilnie ich namawiali: „aby pamiętając na to, jak śliski i niepewny jest los wojny, pokąd jeszcze do rozprawy nie przyszło, nie odrzucali tak sprawiedliwych warunków pokoju.“ Mistrz Pruski, Ulryk v. Jungingen, złożywszy radę tajemną, do której wezwał kilkunastu komturów, jako to: Fryderyka Walrath marszałka, Konrada Lichterstein wielkiego komtura, Wernera Tettingen (Tetingar) Elblągskiego, Swarchurga Toruńskiego, hrabiego v. Wende Gniewskiego, Gotfryda Hozfeld Nieszawskiego, Henryka Tucholskiego, Wilhelma Nipen z Stargardu (de Antiquo castro), Mikołaja Wilz z Schönsee, Wilhelma Elffeke z Grudziązkiego, Burkarda Wobek Pokrzywnickiego (Engelsburskiego), Baldwina Stolm Brodnickiego, Arnolda v. Baden Człochowskiego, Pezehawn Osterodzkiego, Alberta de Ezbor Szczytnieńskiego, Markwarda v. Salzbach Brandeburskiego, Jana hrabiego v. Seyn Toruńskiego, i innych komturów, naradzał się z nimi o pokoju i wojnie. Ale gdy równie mistrz Ulryk jako i jego komturowie utrzymywali, że żaden nieprzyjaciel nie byłby w stanie zwalczyć ich i pokonać, z tej przyczyny, iż posiadali jakoweś relikwije Świętych, a ztąd pychą nadęci pochopniejszymi byli do wojny niżli do zgody; przeto mistrz Pruski przez Walratha marszałka taką baronom Węgierskim dał odpowiedź: „Chętnie, Wielmożni panowie, usłuchalibyśmy waszej rady i namowy, i przystąpili do układów pokojowych z królem Polskim, gdyby tenże król żądał był pokoju siedząc w granicach królestwa swego, przed zbrojném do krajów naszych wtargnieniem. Ale gdy król Polski zawierać chce z nami pokój zniszczywszy kraje naszego zakonu łupiestwem, pożogami i rozmaitemi klęski, mielibyśmy sobie za sromotę wchodzić z nim w jakie układy po tylu doznanych krzywdach i zniewagach; od czasu bowiem, jak zakon nasz w tych krajach istnieje, żaden z królów i książąt nie targnął się na nas tak zawzięcie i tak wielkiemi siły. Zaczém do układania się o pokój z królem żadnemi nie damy się skłonić prośby i namowy, póki wyrządzonych nam krzywd i pożarów własnym nie pomścimy się orężem. Tych wzajemnych sporów i zatargów, które nas waśnią, nie zdołają rozjąć ani nasze słowa, ani czyjakolwiek, choćby cesarza samego wstawiająca się władza i powaga, jedno sam oręż i wojna. Gdy patrzymy na spustoszenia naszej ziemi i dymiące się domów naszych zgliszcza, trzeba nam krwią nieprzyjacioł zgasić te pożogi.“ Panowie Węgierscy usłyszawszy tak dumną i pełną zarozumiałości odpowiedź, tém usilniej nalegali swemi prośbami i namowy: „aby
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/36
Ta strona została przepisana.