jak tylko uchwalono je w Sandomierzu, natychmiast donieśli skrycie Witołdowi. Pod ów czas bowiem kilku znakomitych panów Polskich, Władysława króla dworzan i domowników, których on względami swemi obdarzał i powynosił na znaczne godności, przylgnęło było do dworu Witołda książęcia Litewskiego: tych przeto ani miłość ojczyzny, ani odebrane od króla dobrodziejstwa, ani bojaźń Boga, nie odstręczyły od podłego rzemiosła pochlebców; utrzymywali książęcia w powziętym zamiarze; a iżby rady swoje pochlebcze osłonili pozorem tém większej przychylności, zobowiązali się dobrowolną przysięgą: „że stać mieli wiernie przy książęciu przeciw królowi własnemu, osobliwie w sprawie uzyskania korony; a jeżeliby konieczność wskazała, gotowi byli porzucić w Polsce swoje rodziny i majątki, i resztę życia w Litwie przepędzić.“ Żądzą bowiem łakomstwa i wielkiemi Witołda darami i obietnicami usidleni, odstąpiwszy cnoty i uczciwości, i zapomniawszy miłości ojczyzny, oraz hańby, jaka ich czekała i wiecznie hydzić będzie ich pamięć, podsycali nadzieje i knowania książęcia, a raczej własnym służyli widokom, chciwém okiem patrząc na bogactwa Witołda, i przedając się nikczemnie za myto hojnego dawcy. Żony, dzieci, ojczyznę swoję i rodzinę, własnego nakoniec poświęcając króla, podżegali próżność książęcia Witołda, wynosili z uwielbieniem jego wielkość i potęgę, rozum, szczęście i dostatki, wszystkie nareszcie czyny i postępki, aby na nich łakomców z tém większą szczodrotą się wylewał; przez co okazali się nie synami Polski ale jej pasierbami, wrogami szarpiącemi łono własnej matki, gdy względy i szczodrotę książęcia Alexandra Witołda przenieśli nad dobro i swobodę ojczyzny. Godni byli zaiste, aby za taką nieprawość ponosili kaźnie wieczystego więzienia, acz litościwy król Władysław, po uciszeniu zatargów domowych, wszystkim przestępcom winę odpuścił. Dosięgła przecież niektórych słuszna kara Boża, i tém sroższa, im łaskawiej król dobrotliwy przebaczył im tak wielką zbrodnię. Z podobnąż łaskawością obszedł się Władysław z innymi Polakami i rycerzami, którzy Zygmuntowi królowi Rzymskiemu i Węgierskiemu i Witołdowi książęciu wzajemne przywozili listy, które trudno było tak skrycie przeprawić, aby wraz z posłańcami nie wpadły w ręce królewskie. Dlatego zaś nie karał król tych usłużnych im zdrajców, żeby nie jątrzyć większego w umysłach oburzenia, a jeśliby nadzieja zgody upadła i przyszło do walki, aby nie z tak srogą zawziętością prześladowały się obie strony. Spodziewał się bowiem król Władysław, że zniewoli kiedyś i przezwycięży umysł książęcia Witolda łagodnością swoją i dobrodziejstwy, a jeśliby książę okazał mu się nieużytym, że sprawy jego bronić będzie sama Opatrzność Boska, która czyny łaski i pokory wynagradzać zwykła. Byli pod ów czas między pisarzami na dworze książęcia Witołda dwaj mężowie znakomici, Lutek z Brzezia, herbu
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/367
Ta strona została przepisana.