Doliwa, i Mikołaj Cebulka herbu Cielepele, mającego pień za godło, obaj w wielkiej u książęcia zażyłości. Namawiali oni Witołda niekiedy łagodnemi słowy, a niekiedy ostro i z przyciskiem, aby porzuciwszy zamiar koronacyi, starał się jak najrychlej pogodzić z królem Władysławem, przekładając mu, jakie przezeń nieszczęścia na kraj spłynąć mogły. Nie odpychał książę Władysław ich rady, ale owszem z dziwną cierpliwością słuchał co mu przedstawiali. Tych ja mężów imiona i ród ojczysty dlatego wspominam, aby pamięć ich wierności i cnoty z chwałą przekazać potomnym. Gdyby taką wierność i nieskazitelność inni Polacy byli zachowali, snadniej duma książęcia Witołda byłaby skrócona lub ugłaskana. Lecz ilekroć usłuchawszy rady i namowy dwóch pomienionych pisarzów, Lutka i Mikołaja Cebulki, począł zapominać o swojém królestwie i oddalać od siebie zamiar dumny przywdziania korony, a myśleć szczerze o pojednaniu się z bratem i monarchą swoim Władysławem królem Polskim, i okazaniu mu swojej skruchy i pokory, zawsze rozbijała w nim tę myśl niepozbędna żądza królowania i podszepty dworskich zauszników, a osobliwie Polaków. Udarował był książę Witołd Jana z Tarnowa wojewodę Krakowskiego stu grzywnami srebra i innemi znacznej ceny podarkami, nie tak dlatego, iżby się jemu tą szczodrotą przymilił, jako raczej, aby złość i wzgardę okazał Zbigniewowi biskupowi Krakowskiemu, który największą był mu przeszkodą do osiągnienia korony. Ale Zbigniew, mąż prawy i chciwości nie przystępny, zniósł ten rodzaj obelgi z obojętnością i uśmiechem, nie zżymał się bynajmniej, ani okazał nawet na twarzy zasępienia. Z urzędu, który sprawował, nie skarbiąc sobie innej korzyści prócz chwały za spełnioną dobrze powinność, Alexandrowi Witołdowi, wielkiemu książęciu Litewskiemu, nawet po doznanej od niego wzgardzie i obeldze, rady swoje przekładał łagodnemi słowy, uprzejmie i z przystojnością, dowodząc mu i jasno przedstawiając: „jak bolesną byłoby rzeczą, gdyby wyświadczone sobie dobrodziejstwa królowi krzywdą odpłacał, i za zlanie nań rządów księstwa Litewskiego, z wyłączeniem innych braci rodzonych, tak się okazał niewdzięcznym. Że wypadek wojny bywa wątpliwy, a Bóg obrońcą zawsze słuszniejszej sprawy. Że ciężkie na siebie ściągnie brzemię nienawiści, jeśli na króla, a raczej pana swego, oręż podniesie, i wojną prześladować będzie tego, który go ojcowską prawie ogarnął miłością, wzmógł orężem, wspomagał końmi, pieniędzmi, żywnością, w przeciwności nigdy nie opuścił, a wygnańca i tułacza dźwignął z niedoli. Że nakoniec tą zdrożną królowania żądzą wielu cnotliwych ludzi pogorszy.“ Nie tajno było, że owych skarg i żalów Alexandra książęcia przeciw Zbigniewowi biskupowi sprawcą był Jan z Czyżowa, Półkozic, syn Michała Czyżowskiego, pod ów czas kasztelana Sandomierskiego, który potém otrzymał kasztelanią Kra-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/368
Ta strona została przepisana.