marszałka ziemi Litewskiej, Gastołda i Dobka z Oleśnicy kasztelana Wojnickiego, Jana Głowacza z Oleśnicy marszałka królestwa Polskiego, Jana Taszka z Koniecpola, Jędrzeja z Lublina podkomorzego Dobrzyńskiego, Wincentego z Szamotuł, Klemensa Wątrobki z Strzelec, Wawrzyńca Zaremby z Kalinowy, i wielu innych wiary godnych świadków. Wydano na ręce Najwielebniejszego w Chrystusie Ojca, Jego Miłości Jana biskupa Włocławskiego, i Wielebnego Władysława z Oporowa, doktora prawa kościelnego, proboszcza kościoła Św. Floryana na przedmieściu Krakowskiém, kanonika Gnieźnieńskiego i Krakowskiego, podkanclerzego królestwa, uprzejmie nam miłych.“
Kilku także Szlązkich książąt wysłało do króla Władysława osobne poselstwo, z obietnicą dostawienia mu pomocy przeciw wszelkim tak obecnym jak i przyszłym nieprzyjaciołom. Oświadczyli mu nadto, jak się chlubił Zygmunt król Rzymski przed wielu narodami, że między dwoma zgodnymi bracią wojnę zapalił, i rzucił jakby kość między dwa psy, które będą się z sobą żarły nawzajem, póki się oba nie zagryzą; dowodził i obszernemi słowy i malowidłem, że Władysława króla Polskiego otoczył do koła nieprzyjaciołmi i wpędził jakoby zwierza do matni, zkąd żadnym ludzkim sposobem się nie wydobędzie i rąk jego nie ujdzie.
Już był Witołd książę Litewski cierpiał na wrzód czyli bolączkę, którą fistułą zowią, a która mu się utworzyła między łopatkami, czy-to dziedziczną słabością, czy z zmartwienia i gniewu, że go ominęła korona. Upadał książę Witołd coraz bardziej na siłach. Nie przestał wszelako nalegać na Władysława króla Polskiego, aby zezwolił na jego koronacyą, i usunął przeszkody stawiane przez prałatów i panów królestwa. Król odpowiedział: „że życzy mu z serca korony, i jak pragnął tak pragnie zawsze, aby ją uzyskał. Ale zastrzeżono uchwałą prałatów i panów Polskich, aby nie dawał urzędowego zezwolenia, i dlatego wysłano z nim razem do