okazał na nim żal większy niżli się kto spodziewał. A ponieważ król Władysław nie jeden dzień ani dwa, ale kilka dni ten obrząd odprawiał, książę Świdrygiełło nie mogąc już dłużej ukryć swej niecierpliwości, bez zezwolenia króla Władysława zajął naprzód zamek Wileński, potém Trocki, a następnie inne zamki wielkiego księstwa Litewskiego pod swoję wyłączną zagarnął władzę, usunąwszy zupełnie zwierzchność króla Władysława, aczkolwiek prawego ich dziedzica i pana. Zaślepiony pomyślnością, powodujący się przytém najgorszemi radami swych zauszników, umysł swój słaby na błędną skierował drogę, i do takiego przyszedł zuchwalstwa, że ledwo nie porywał się na Władysława króla i panów Polskich, zwłaszcza kiedy był pijany i podochocony, chociaż powinien był mieć sobie za największą niegodziwość obrażenie króla nie tylko czynem, ale nawet jakiémkolwiek słowem. Jakoż, rzeczonemu Władysławowi królowi ani za dane sobie wielkie księstwo Litewskie podziękował, ani mu okazywał należnej czci i poszanowania, ale odświeżywszy w pamięci dawne urazy, patrzał na niego nieprzyjazném okiem, i znieważał go rozmaitemi wyrzutami, obelgami i pogróżkami, a bacząc jedynie na obecną pomyślność, przechwalał się chełpliwie, że wyniesienie swoje winien był nie względom królewskim i łasce, ale sobie samemu. Hardy aż do zuchwałości, przypominał swoje więzy i cierpienia, grożąc, że za nie pomści się na królu, tak pełnym dobroci i łaskawości. Takim był w ów czas Świdrygiełło, kiedy wielkość omamiła go swoim blaskiem, i do tego stopnia zaślepiła, że bynajmniej nie zważał na to co czynił albo mówił. Nikomu nie było tajno, że sam Władysław król Polski powodem był nieszczęścia i sobie i swoim, gdy z miłości braterskiej w ręce książęcia Świdrygiełły złożył rządy wielkiego księstwa Litewskiego, wbrew postanowieniom i prawom przez siebie nadanym, i bez zasięgnienia rady panów królestwa Polskiego i Litwy. Książę Bolesław Świdrygiełło, początki panowania swego na wielkiém księstwie Litewskiém odznaczając dumą i samowolą, niepomny na łaskę i miłość braterską, na wyświadczone sobie dobrodziejstwo przez króla Władysława, który go wyniósł na stolicę Litwy, wyrzucał mu swoje dawne więzy i niewolą. „Ty mnie (mówił) królu, więziłeś i przez lat dziewięć w ciężkich trzymałeś okowach. Teraz przyszedł czas, że za pomocą Bożą dostałeś się w moje ręce. Teraz mogę ci uczynić wet za wet, i pomścić się na tobie doznanej krzywdy.“ Te i inne zuchwalstwa i zelżywości miotał przez czas niejaki, a król znosił je z cierpliwością. Więcej martwił go błąd popełniony przez własny nierozsądek, niżeli doznawane zniewagi. Zaczém król pełen łagodności często upominał go mówiąc: „Hamuj gniew, powściągniéj twoje żale, najmilszy bracie. Godzi się przecież, gdyś za łaską Bożą siadł na tak wysokiej stolicy i z mej szczodroty dostąpił tego zaszczytu, abyś wszystkie dawne
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/399
Ta strona została przepisana.