rozprawy, sędzia naznaczył pomienionemu Straszowi oczyszczającą przysięgę, którą ten natychmiast wykonał. Wszelako z rozkazu króla wsadzono Strasza do wieży zamku Sandomierskiego, którego pod te czasy Jan z Czyżowa był starostą, i na sam dół jej wtrącono. Tam przez czas długi ponosząc katusze więzienia, zaledwo życia nie postradał. Gdy bowiem dnia jednego z węgli żarzących, których mu dostarczano, dym i czad całą wieżę napełnił, i chłopca przy nim mieszkającego udusił, byłby niezawodnie i Strasz zginął, gdyby go z wieży na poły prawie umarłego nie wyniesiono i nie uratowano. A tak Jan Strasz, mówiąc prawdę, przez nieprzyjacioł swoich oskarżony, ani z zarzutu należycie się oczyścił, ani uszedł karania.
Z Sandomierza Władysław król Polski zwyczajną drogą na środopoście zjechał do Nowego miasta Korczyna, dokąd przybyli do Jego Królewskiej Miłości posłowie Czescy, z prośbą: „aby król pozwolił im stawić się przed sobą i dał im posłuchanie publiczne, gdy zwłaszcza cała starszyzna i przedniejsi kapłani ich sekty znajdowali się w pobliżu, to jest w miasteczku Gliwicach,“ które opanowane przez Czechów książę Zygmunt Korybut posiadał, i z niego na przyległe okolice Szlązka z mnogim ludem Polaków i Czechów kacerstwem zarażonych napadając, łupiestwa szerzył. Król zaś Władysław, mając z dawna pozwolenie od Stolicy Apostolskiej i udzielone na piśmie upoważnienie od Zygmunta króla Rzymskiego, Węgierskiego i Czeskiego, do podejmowania z Czechami we względzie wiary świętej katolickiej wszelkich godziwych układów i sporów, i nakłaniania ich stosownemi środkami do jedności i posłuszeństwa kościołowi powszechnemu, zezwolił, aby do Krakowa na Niedzielę piątą postu przybyli, gdzie mieli otrzymać posłuchanie u króla, a z wszechnicą naukową Krakowską rozprawić się w rzeczach wiary. Tym celem zawiadomił mistrzów rzeczonej wszechnicy, „aby się sposobili do rozprawy z Czeskimi kacerzami i obrony wiary katolickiej.“ Tymczasem gdy się to dzieje, lud zbrojny książęcia Zygmunta, już-to Polacy, już Czesi, między którymi za przedniejszych uchodzili Wierzbięta z Przyszowa, i Zawisza Wrzaszowski Woinczek, wypadłszy z Gliwic, z dziką srogością najechali klasztor Kartuzów w Lechnicy, inaczej Doliną Ś. Antoniego zwanej, nad Dunajcem, na pograniczu Węgier i Polski, w mniemaniu, że tam zachowane były wielkie skarby. Złupili najpierwej