konu Franciszkańskiego, Piotr Anglik Biedrzych, Wilhelm Kostka, i wielu innych. W obecności Władysława króla, prałatów i panów Polskich, w Poniedziałek po Niedzieli piątej postu, odbywała się w zamku Krakowskim, w sali wielkiej murowanej, z oknami wychodzącemi na domy kanoników, rozprawa uczona doktorów szkoły Krakowskiej z Czeskimi odszczepieńcami. Ci doktorowie byli-to mistrze w Boskiém i ludzkiém prawie biegli, jako to: Stanisław z Skarbimierza, Mikołaj z Kozłowa, Jędrzej z Kokorzyna, Franciszek Krejszwic z Brzegu, Jan Elgot, Benedykt Hesse z Krakowa, Jakób z Paradyżu, Eliasz z Wąwelnicy, dziekan Sandomierski, i wielu innych. Trwała zaś ta dysputa przez dni kilka, a wszystkie niemal wywody i odpowiedzi były w języku Polskim. A lubo za sprawą Ducha Świętego, który wiernym swoim dodawał siły i prawdy, kacerze Czescy, zdaniem obecnych nie tylko duchownych ale i świeckich słuchaczów, zupełnie byli pokonani, nie chcieli jednak uznać się za pokonanych. Zaczém król Władysław temi do nich przemówił słowy: „Kiedy twierdzenia i dowody, z ksiąg Ewangelii i Pisma świętego czerpane, które tu w mojej, tudzież prałatów, książąt i panów moich obecności, na pobicie waszej sekty wnosili mistrzowie Krakowskiej naukowej wszechnicy, nie zbudowały was ani nawróciły do jedności wiary katolickiej, niechaj was przynajmniej żywe zbudują przykłady. Odkąd bowiem pogardziwszy jednością wiary katolickiej, rozdzieliliście się między sobą i powpadali w rozmaite błędy, a za sprawą nieprzyjaciela rodu ludzkiego nową przyjęliście naukę, wierze świętej katolickiej przeciwną, zaraz to sławne i kwitnące królestwo wasze tak dalece znikczemniało i niemal upadło, że nie macie dziś ani króla, ani biskupa, ani nabożeństwa, ani ofiary. Wszechnica naukowa Praska, niegdy źródło zasilające nauką nawet obce narody, straciła swoję zacność i obfitość. Książęta i panowie ustąpili orężowi swoich sług i poddanych. Powywracano kościoły, zelżono i rozrzucono ciała Świętych, posromocono dziewice, zniweczono zakony i przybytki Boże. Wszędy gwałt i przemoc, a nie rozum i słuszność panuje. A jeśli pozostała jeszcze jaka część panów i szlachty, ci od chłopów, którzy w szlacheckich brodzą majątkach, tak dalece są uciśnieni, że żadnej nie mają siły do podźwignienia się i bronienia praw swoich i ojczyzny. Otóż i ja sam, który z rodu mojego byłem poganinem, głosem prałatów i panów Polskich powołany do odrodzenia się w wierze, niechaj wam na sobie przykład stawię, że od kilku Czechów, mistrzów w Boskiém i ludzkiém prawie biegłych, którzy do mego dworu przybyli, początkową naukę wiary, jak nowy katolik, czerpałem, i oni zalecili mi tę, którą wyznaję, a nie inną wiarę. Tę i wy, zaklinam was na miłosierdzie Jezusa Chrystusa, Pana naszego, chciejcie wyznawać, i przyjąć od kościoła katolickiego i jego Głowy
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/418
Ta strona została przepisana.