postanowił, jak tylko do Gliwic przybędzie, dobra i własności kościoła Krakowskiego zniszczyć ogniem i łupieżą, i mścić się wszelakiemi sposoby za wyrządzoną tak sobie jako i Czechom odszczepieńcom przez Zbigniewa biskupa zniewagę, wydaniem z ich powodu interdyktu. Ale inaczej rozporządził Bóg dobrotliwy, który prawą chodzących drogą nigdy nie opuszcza. Pod ten czas bowiem, kiedy książę Zygmunt i Czescy kacerze rokowali w Krakowie z królem Władysławem, Konrad Biały książę Oświecimski i Koźleński, miasto Gliwice, kędy książę Zygmunt i Czesi odszczepieńcy siedlisko i jakby gniazdo sobie byli obrali, nocną porą, w cichości, za zdradą pewnego Ślązaka, Bernarda Rota, który między Czechami i wojskiem książęcia Zygmunta przez ciągłą zażyłość mir sobie zjednał, we Środę po świętach Wielkiejnocy przed świtem zbrojno opanował, i znaczną część mieszkańców wymordował lub powięził; przyczém złupiwszy okolicę przyległą wielkie zabrał zdobycze, a jako książę katolicki, zgromadzoną w tém mieście starszyznę kacerzów rozpędził i pogromił. A tak książę Zygmunt i ci sami Czesi, którzy byli klasztor Kartuzów w Lechnicy złupili i znieważyli, a Wybrańcowi Bożemu, Świętemu Stanisławowi i jego dziedziznie odgrażali się napaścią, karę za swoje przestępstwo słuszną odnieśli: o kęs nawet sam książę Zygmunt wraz z Czeskimi odszczepieńcami nie wpadli w ręce rzeczonego książęcia Konrada. Wracali bowiem z Krakowa ochoczo i spokojnie, nie wiedząc bynajmniej o tém, co się stało w Gliwicach; i pewnie w tej niewiadomości byliby weszli do Gliwic, gdyby niektórzy z znajomych im mieszkańców, wypłoszeni z miasta w czasie wtargnienia książęcia Konrada, i włóczący się po drogach dla wydzierstwa, nie byli ich ostrzegli, jakie groziło im niebezpieczeństwo. Po takiém ostrzeżeniu, w największej trwodze i popłochu cofnęli się najpierwej do zamku Odry, dzierżonego pod ów czas przez Dobiesława Puchałę, a potém umknęli do Czech, zapomniawszy owych pogróżek, któremi się Wybrańcowi Bożemu Ś. Stanisławowi niegdyś odkazywali. Od tego czasu książę Zygmunt Korybut tak dalece stracił swoje poważanie i wziętość, że zszedł prawie na stopień ostatecznego poniżenia, wszyscy nim bowiem jak człowiekiem od Boga odrzuconym pogardzali: a za obrazę Boską i zniewagę Św. Stanisława poniósł bluźnierca bezwstydny zasłużoną karę, zabrano mu albowiem miasto Gliwice, i wszystkie bogactwa, które był zgromadził, złupiono. Z rycerstwa zaś książęcia Litewskiego Zygmunta Korybuta stu znakomitszych mężów poimano w niewolą i do Koźla odprowadzono; a miasto Gliwice z dymem puszczono, aby go nieprzyjaciele powtórnie nie opanowali i nowych z niego na Ślązaków nie wymierzali napaści.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/420
Ta strona została przepisana.