W Niedzielę i w Poniedziałek przed uroczystością Narodzenia N. Maryi, po wielu układach i rokowaniach, stanął nareszcie pokój między Władysławem królem i królestwem Polskiém z jednej, a książęciem Świdrygiełłą i księstwem Litewskiém z drugiej strony; nie wieczysty wprawdzie, lecz tylko czasowy. Umowy wzajemne, z różnemi warunkami i zastrzeżeniami, potwierdzono na piśmie, i cały akt piśmienny przesłano książęciu Świdrygielle. Warowano tu między innemi, aby na uroczystość Oczyszczenia N. Maryi obie strony zjechały się w mieście Parczowie, dla ułożenia wieczystego pokoju. Skoro więc w obozie rozeszła się wieść o postanowionym rozejmie, tak wojsko królewskie jako i oblężeńcy złożyli wzajemną zawiść i nieprzyjaźń, i wielu z rycerstwa powystawiało oblężeńcom zamkowym do sprzedania mięso, słoninę, mąkę i rozmaitego rodzaju żywność. Wszelako z rozkazu królewskiego zabroniono wnet i nie dopuszczono tej przedaży.
We Wtorek przed świętem Narodzenia N. Maryi, król Władysław odstąpił od oblężenia zamku Łucka, a wojsku i swoim ludziom pozwolił wracać do domu. Tegoż samego dnia, zwinąwszy obóz, cofnął się za rzekę Styr; a nazajutrz podzieliwszy rycerstwo na różne oddziały, ruszył ku Włodzimierzowi; pod wsią Tarczynem, należącą do biskupa Łuckiego, przenocował; dalszym zaś pochodem przez ziemię Chełmską zbliżył się do granic królestwa Polskiego. Powiadają, że kilku z Polaków, którzy uwiedzeni łakomstwem, po wydanym zakazie królewskim i odjeździe samego króla, zatrzymali się pod Łuckiem dla sprzedawania żywności, zostali pozabijani i z wszystkiego odarci: a tak stali się dla potomnych przykładem i nauką, aby nieprzyjaciołom nigdy nie dowierzali, i życia nie narażali dla zysku. Rusini prócz tego, po oddaleniu się króla, z taką srogością rzucili się na katolickie kościoły, nie mogąc na osoby, że kościoł Ś. Krzyża naprzeciwko zamku stojący, i wszystkie niemal kościoły katolickie w ziemi Łuckiej w popiół i perzynę obrócili.