prawiami, widząc palące się swoje strzechy, pozabierane dobytki, a żony i córki wydane na łup bezecnej rozpusty, utworzyli jakby wojsko, i postanowili uderzyć na Krzyżaków, bezbronni na zbrojne zastępy; i już o kęs z nimi do spotkania i krwawej rozprawy nie przyszło, w walce bowiem za świątynie Boże i ołtarze, za domowe ogniska, dzieci i rodziny swoje, łatwe obiecywali sobie zwycięztwo; gdy atoli nadciągnął starosta Mikołaj Tumigrała, który pierwszy stanąć był powinien do powstrzymania najazdów nieprzyjacielskich, groźbą i postrachem odwiódł ich od tego zamiaru. Obudził zatém przeciw sobie nienawiść powszechną, a w roku następnym, na zjeździe Sieradzkim, jako zdrajca kraju, za tyle i tak haniebnych przestępstw potępiony i pozbawiony został czci i sławy. Gdy zaś do obozu królewskiego, który zajmował się jeszcze oblężeniem Łucka, doszła wieść o napadzie Krzyżackim i zerwaniu przymierza wieczystego pokoju, zabolały wszystkich serca nad takiém przeniewierstwem, zniszczeniem i szkodą królestwa; szczególniej zaś panowie i szlachta ziemi Dobrzyńskiej i Kujawskiej przejęci byli żalem i zgrozą, gdy w powszechnej klęsce własne opłakiwać im przyszło nieszczęścia, gwałty i zniewagi popełnione na ich rodzinach, żonach, dzieciach i poddanych. Zaczém tak oni, jak i wszyscy Polacy, postanowili co prędzej wracać do kraju, i ratować swoje domy i majątki.
Skoro zaś między Władysławem królem Polskim z jednej, a książęciem Świdrygiełłą i Krzyżakami z drugiej strony, stanęło pod Łuckiem nowe zawieszenie broni, natychmiast król Władysław, zmartwiony najazdem zdradzieckim Krzyżaków i spustoszeniem swego królestwa, wysłał do ich obozu Mikołaja Zakrzowskiego, a książę Świdrygiełło Czatama Rusina: którzy spotkawszy pod Raciążem marszałka i komturów, spieszących już z powrotem (sam bowiem wielki mistrz pozostał był w domu) opowiedzieli im swoje poselstwo i oznajmili o zawarciu pokoju, przestrzegając, aby w Polsce zaprzestali spustoszeń. Zapoźne jednak było to upomnienie, gdy już w ziemiach Kujawskiej i Dobrzyńskiej nie ostał się najmniejszy zakątek, któryby nie doznał pożogi i łupiestwa srogich najezdników. Dwadzieścia i cztery miast, a wsi więcej niż tysiąc ogniem spłonęło. Ziemia wszelako Mazowiecka pozostała nietkniętą: co zwiększyło jeszcze podejrzenie panów radnych, a zwłaszcza Zbigniewa biskupa Krakowskiego, najtrafniejszego w domysłach, że tego spustoszenia kraju sam król był powodem i sprawcą. Podobne podejrzenia padały i na książąt Ma-