Bogu za tyle ludzi pomordowanych, tyle gwałtów, pożog, i zaborów rzeczy duchownych i świeckich. Ty sam zrządziłeś nam te klęski, i wycisnąłeś łzy, któremi się zalewamy.“ Król, czy-to sumieniem tknięty, czy z obawy, aby biskup śmielszych jeszcze nie użył wyrazów, rzekł: „I cóżem ci winien, że mię tak ostremi dotykasz wyrzutami, gdy tobie i kościołowi twemu ani jednej wioski nie zabrałem?“ Wtedy biskup: „Gorliwość, rzekł, o twoje zbawienie milczeć mi nie dozwala. A nie dziwuj się, że sam nie obrażony, za cudzą ujmuję się krzywdą, w krzywdzie bowiem i niedoli wspólnej własną uczuwam niedolę. Gdybyś był dobra do biskupstwa mego należące chciał przywłaszczać sobie i rozdawać, byłbym położył interdykt na całą moję dyecezyą Krakowską, i wszystkie miejsca, w którychbyś się znajdował.“
Potém Władysław król wyjechawszy ze Lwowa przybył w dzień Ś. Marcina do Niepołomic: a gdy do niego poczęli się zjeżdżać prałaci i panowie z całego królestwa, dla braku zaś mieszkań, zwłaszcza w nader ostrej porze zimowej, wielką cierpieli niewygodę, udał się do Krakowa, i tu przepędził cały adwent i święta Narodzenia Pańskiego, zajmując się ułatwianiem spraw publicznych. Tymczasem losy zawistne zadały inny jeszcze a nader bolesny cios królestwu Polskiemu: córka bowiem króla Władysława, zrodzona z Anny córki króla Kazimierza, Jadwiga, dziewica powszechnie miłowana, a zaręczona Fryderykowi margrabi Brandeburskiemu, który się z nią razem chował na dworze, w jego obecności zachorowawszy (z zadanej-li trucizny, jak sama przed najzaufańszymi przyjaciołmi wyznawała, nie wiadomo) w ciągu jednego niemal roku, coraz bardziej słabnęła i niszczała, a gdy przemagającej chorobie żadne środki lekarskie zaradzić nie mogły, opatrzona ŚŚ. Sakramentami, w Sobotę, w święto Poczęcia N. Maryi, właśnie kiedy w kościele na rannych modlitwach śpiewano hymn „Ciebie Boże chwalimy“, Bogu ducha oddała. Pochowano ją w kościele Krakowskim, w grobie jej matki królowej Anny, z którą zmieszała swoje popioły, nie bez wielkiego żalu wszystkich prałatów i panów Polskich, opłakujących w niej stratę ostatniej plemienniczki najlepszego króla Kazimierza. Zgon jej, jak mniemano, nie był bez przyczyny, i domyślano się otrucia. Niektórzy, jeszcze przed śmiercią i po śmierci Jadwigi, przypisywali tę zbrodnią jej macosze Zofii królowej Polskiej, ale czy słusznie czy niesłusznie, wiedzieć nie można. Dla wielu poślaków sama się na to królewna użalała. Wszelako badana często od otaczających ją niewiast, za radą spowiednika swego, doktora Jana Elgota, kanonika Krakowskiego,