lewskiej Miłości snadniej dojeżdżać. Niektórych zaś z radców trzymał przy sobie, aby w zachodzących różnego rodzaju okolicznościach łatwiej za ich poradą mógł działać.
Wojsko zatém królewskie wyruszywszy z Koła, pod wodzą rzeczonego Mikołaja z Michałowa kasztelana Krakowskiego, rozmaitemi drogami zdążyło do ziemi Pomorskiej, pod Bydgoszczą przebyło rzekę Brdę (Dbra) i w imię Boskie wkroczywszy do kraju nieprzyjacielskiego, poczęło go orężem pustoszyć. W pochodzie zaś swoim miało po lewej stronie Jasieniec i Tucholę. A gdy przybyło pod zamek i miasto Tucholę, i w okolicznych wsiach i przedmieściach jęło roznosić grabieże i pożogi, zatrzymało je mocne bicie z dział wielkich z zamku Tucholi, tak iż pod miastem wytrwać na stanowisku nie mogło. Koniecznością zatém zmuszone odstąpiwszy od miasta Tucholi, położyło się obozem w borze nad jeziorem, o milę od rzeczonej Tucholi. Ale i tam kamienie z taraśnic wyrzucane Tucholskiego zamku dosięgały, z wielkiém Polaków podziwieniem. Drugie zaś wojsko królewskie Wielkopolan z posiłkami Czechów, pod wodzą Sędziwoja z Ostroroga wojewody Poznańskiego i Jana Czapka, spustoszywszy Nową Marchią i kraj cały, prócz miasta Landsberga nachyliwszy pod władzę króla Polskiego, wszystkiemi siłami wkroczyło już na Pomorze, i miasto Chojnice ścisnęło oblężeniem. Zaczém Mikołaj z Michałowa ruszywszy obozem z pod Tucholi, szedł prostą drogą ku Chojnicom. Tak bowiem uchwalono, aby wojska połączone groźniejszemi uczynić w obec nieprzyjacioł. Czterema pochodami od granic nieprzyjacielskiej ziemi przybywszy Mikołaj pod Chojnice, wielce swoich uradował, a zwiódł oblężeńców, którzy mniemali, że im posiłki nadeszły. Jakoż wszyscy powychodzili na wieże i mury, aby zobaczyć mającą się stoczyć bitwę. Wojsko bowiem oblegające miasto, z bronią w ręku i z podniesionemi znakami wyszło na spotkanie swoich braci, a oblężeńcy łudzili się mniemaniem, że szło do rozprawy z przeciwnikiem. Obadwa więc wojska w szyku bojowym i z rozwiniętemi chorągwiami postępowały, zostawiwszy mały tylko poczet do strzeżenia dział i obozu. A gdy się spotkały nie opodal od Chojnic, i ściskając sobie wzajemne dłonie krewni z krewnemi i bracia z braćmi poczęli się witać z radością, przyczém głośne okrzyki z jednej i drugiej strony zabrzmiały, rozumieli oblężeńcy, że już przyszło do bitwy. Aliści potém, gdy wpatrując się lepiej z wysokości murów, postrzegli oba