wojska razem i z wesołością wracające do obozu, wielka ich radość i otucha zmieniła się nagle w trwogę, zwątpili bowiem, aby tak wielkim siłom oprzeć się zdołali. I tak dalece upadły wszystkim serca, że już więcej myśleli o ucieczce niżeli o odporze, więcej o poddaniu się niżeli o obronie miasta. Jakoż, gdyby wojsko królewskie zaraz było po przybyciu swojém uderzyło do szturmu, miasto niechybnie byłoby wziętém; mury bowiem po większej części ogołocone były z obrońców, i wszystkich wielka opanowała trwoga. Taki zaś powstał między oblężeńcami popłoch, taka rozpacz i narzekanie, że wszyscy rozumieli, iż nieprzyjaciel lada chwila wkroczy do miasta. Ale dowódzcom i naczelnikom wojsk królewskich stosowniejszą zdało się rzeczą wprzódy pociskami z kusz mury i wieże osłabić i obrońców ich odeprzeć, a potém ruszyć do szturmu. A lubo król Władysław rozkazał był przez listy i gońce zaniechać oblężenia, Polacy jednak sromali się porzucić zaczęte dzieło.
Położywszy się więc obozem pod Chojnicami, i połączywszy obadwa wojska, naradzano się przez czas niejaki, czyby trwać przy oblężeniu miasta, czy też według rozkazu króla zaniechać oblężenia i rozpuścić zagony po kraju nieprzyjacielskim. A lubo i wódz Mikołaj z Michałowa i wszyscy radcy byli za tém, aby królewskiemu uczynić zadość zleceniu i od miasta odstąpić, przemogło jednak zdanie Sędziwoja wojewody Poznańskiego, który zapalony żądzą zdobycia miasta, przekładał, że hańbą było dla rycerstwa nic nie zdziaławszy opuszczać oblężenie, i że miasto z pewnością podda się albo przemocy ulegnie, gdy inne nierównie silniejsze miasta w Marchii zdobyć się udało. Postanowiono zatém popierać oblężenie, i całe wojsko ośm tygodni strawiło na daremném dobywaniu jednego miasta. Król naganił o to listami Mikołaja z Michałowa kasztelana Krakowskiego. Zła to bowiem była rada, mitrężyć próżno przy obleganiu jednego miasta, zaniechawszy plądrowania ziemi nieprzyjacielskiej, dla którego głównie posłane było wojsko, i które więcej nierównie byłoby w ten sposób zrządziło nieprzyjaciołom szkody, niż zdobyciem nawet miasta Chojnic. W czasie trwającego zaś oblężenia, w wielu miejscach ustawiczném miotaniem z kusz pocisków słabiono mury i przedmurza, a w przyległe okolice wyprawiano liczne z obozu poczty, które podjeżdżając do wsi i miasteczek zdobywały dla wojska zapasy żywności, same zaś wsie i miasteczka ogniem niszczyły. Dlatego w ziemi Pomorskiej nie było już nigdzie po włościach i miasteczkach mieszkańców, wszyscy bowiem powynosili się do obronniejszych miast i warowni. Wodę także, która napełniała fosy, z wielką pracą pospuszczano rowami, i mniemano, że osu-