z dwoma synami, Władysławem i Kazimierzem, i oblawszy je hojnemi a serdecznemi łzami, synów jeszcze maleńkich zbliżyła do żałobnego rydwanu, na którym spoczywały śmiertelne króla szczątki. Ich płacze i kwilenia z żalu za straconym ojcem wszystkich obecnych do łez poruszyły. Wystąpiły potém z wszystkich kościołów processye, cechy rzemieślnicze i zgromadzenia wszystkich stanów, nakoniec lud wszystek, który z całego Krakowa i przedmieść wysypał się na przyjęcie ciała królewskiego: i wtedy największe ozwały się płacze i jęki. W tłumie niesłychanym i ścisku wprowadzono zwłoki królewskie do miasta, a tegoż samego dnia zaczęły się nabożeństwa żałobne po wszystkich kościołach. Ciało zaś złożono w kościele Św. Michała na zamku Krakowskim, gdzie przez jakiś czas zostawało, a rycerstwo trzymało przy niém jak najgorliwiej straż we dnie i w nocy. Oczekiwano bowiem na zjazd prałatów i panów całego królestwa, bez których nie godziło się odprawiać pogrzebu króla. Już Zbigniew biskup Krakowski i Jan z Koniecpola kanclerz królestwa Polskiego, o których powiedzieliśmy wyżej, że byli posłani w imieniu króla i królestwa na sobor Bazylejski, puściwszy się w podróż przybyli do Poznania, gdzie stojąc przez dni ośm, ubezpieczali sobie drogi, któremi mieli przejeżdżać, i przysposabiali rzeczy potrzebne do tak dalekiej podróży, nazajutrz zaś mieli ruszać dalej. Aliści tejże nocy panowie radni spiesznym gońcem dali im znać o śmierci króla Władysława, z wezwaniem, aby wracali z drogi dla zajęcia się sprawami rzeczypospolitej. Obawiali się bowiem, aby z powodu śmierci królewskiej, a małoletności obu królewiców, nie przyszło do jakich rozruchów. Odwołano więc z drogi rzeczonych posłów, gdy ich obecność potrzebniejszą była w królestwie Polskiém niż na soborze w Bazylei.
Powziąwszy wiadomość o śmierci królewskiej Zbigniew biskup Krakowski, który pod ów czas w przejeździe do Bazylei znajdował się w Poznaniu, postanowił nie zwlekać ani chwili, ale natychmiast panów i starszyznę Wielkiej Polski zwołał przez listy i posły do Poznania. Ci gdy zawiadomieni o zgonie króla zjechali się w znacznej liczbie, opłakiwali naprzód stratę swego pana. Potém Zbigniew biskup Krakowski przemówił do nich: „aby ta śmierć nie wrażała im do serca trwogi, ale iżby się starali zachować jedność braterską i zgodę. Że pozostało dwóch synów królewskich, stolicy ojcowskiej następców, których wyniesieniem do rządów nagrodzić można stratę króla. Nie należało zatém obawiać się żadnego za-