Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/510

Ta strona została przepisana.
Koronacya króla Władysława na inny dzień odłożona. Siestrzeniec plądruje okolicę Sławkowa w dyecezyi Krakowskiej.

Po odbytym z wielką czcią i uroczystością pogrzebie króla Władysława, poczęto się naradzać o koronacyi przyszłego króla. Po wielu między prałatami i panami królestwa namowach i rokowaniach, postanowiono zgodnie i jednomyślnie, aby z powodu, że dzień ŚŚ. Apostołów Piotra i Pawła był już bardzo bliski, odłożyć koronacyą do dnia Ś. Jakóba Apostoła, który przypadał w Niedzielę. Wysłano zarazem posłów do Zygmunta, wielkiego książęcia Litewskiego, z wezwaniem i prośbą, aby na dzień wyznaczony, stosownie do umów między królestwem Polskiém a wielkiém księstwem Litewskiém zawartych, albo sam osobiście przybył, albo pełnomocników swoich przysłał do wyniesienia na stolicę nowego króla. Kiedy zaś w całém królestwie od śmierci Władysława króla panowała spokojność i cichość, Mikołaj Siestrzeniec Kornicz, dawniej burgrabia Będziński, pierwszy począł swawole i rozboje. Zjednawszy sobie pomoc zbrojną niektórych przyjacioł z Ślązka, tudzież księstw Cieszyńskiego i Oświecimskiego, najechał naprzód powiat Sławkowski, i wiele wsi i dworów ogniem i grabieżą spustoszył. Aby zaś tych, którzy mu pomagali, zasłonić od kary, wyniósł się z całą zdobyczą do Moraw. Ale panowie Morawscy, uwiadomieni o nim piśmiennie od panów Polskich, wypędzili go z obranej siedziby; również i książęta Ślązcy nie śmieli dać mu w swoich państwach schronienia: zaczém Mikołaj przymuszony był tułać się i przewłóczyć z miejsca do miejsca. Było zaś podejrzenie, że owego najazdu dopuścił się z namowy niektórych panów Polskich, żywiących skrytą nienawiść ku Zbigniewowi biskupowi Krakowskiemu, i usiłujących szkodzić mu różnemi sposobami.

Dzierżsław z Rytwian wykrada skarb przez dziada swego ukryty, i zbytkowném życiem niepoczciwie go trwoni.

Pod tenże sam czas, Dzierżsław z Rytwian, syn Marcina z Łubnic, wojewody Łęczyckiego, bratanka Wojciecha Jastrzębca arcybiskupa Gnieźnieńskiego, wykradł skarb znakomity w pieniądzach złotych Węgierskich, tudzież naczyniach i klejnotach z złota i srebra, do czterdziestu tysięcy grzywien wynoszący, który był z dawna wprzódy tenże Wojciech arcybiskup w pewnej kaplicy, dla ukrycia tego przechowku umyślnie zbudowanej, w miejscu zwaném Orzelec, niedaleko Bęszowy (Banszowa)