rozruchu, albo ściągnienia zarzutu przeniewierstwa, Zofia królowa Polska, strapiona i zatrwożona podnoszącą się przeciw niej i synom królewskim burzą, która zdawała się grozić rokoszem, posłała z prośbą do Zbigniewa biskupa Krakowskiego, wielkiej w narodzie używającego wziętości, aby zajął się sprawami rzeczypospolitej i ratował ją w chwili tak niebezpiecznej. Dla wstrzymania więc i oddalenia rokoszu, Zbigniew, końmi cudzemi, podstawionemi mu od królowej Zofii i innych przychylnych obywateli (jego bowiem własne zaprzęgi w drodze przedsięwziętej do Bazylei, już-to z utrudzenia, już od zbytnich upałów popadały), spiesznie i w sam czas przybył na ów zjazd do Opatowa. Nie radzi byli Spytek z Melsztyna i Dzierżsław z Rytwian, główni tego zjazdu przewódzcy, przybyciu Zbigniewa biskupa. Chociaż więc był już obecnym, nie wzywali go, jako niepewnego, do swoich obrad. Zniósł jednakże biskup Zbigniew taką zniewagę z dziwną cierpliwością; mniemał bowiem, że nie należało jątrzyć umysłów, już wielce usposobionych do zatargów i buntu, ale raczej łagodzić je i uspakajać, gdy zwłaszcza jeden w potęgę swoję, drugi w skarby świeżo złupione zaufany, zuchwale podnosili głowę. Nie tajne były Zbigniewowi biskupowi ich chęci i zamiary, o wszystkiém bowiem co się działo donosili mu ci, którzy uważani byli za wiernych i dobrze myślących. Zaczém kazał im zgromadzić się do swego biskupiego dworu: dokąd gdy znaczna zebrała się liczba, i wszyscy tego byli zdania, że zły będzie rząd rzeczypospolitej pod królem małoletnim i niedorostkiem, a ztąd postanowili znieść i odwołać uchwałę jego koronacyi; zamiar ich poparł swém zdaniem Goworek z Chrobrzan, herbu Rawa, mąż przeżyły i doświadczony, przywodząc za przykład dzieje po śmierci króla Kazimierza, kiedy umysły skłonne były do rokoszu. Zbigniew biskup zabrawszy głos, przekładał: „jak szkodliwą i niebezpieczną w czasie bezkrólewia była niezgoda i rozerwanie w narodzie; upominał zatém ziomków, aby zaniechawszy wszelakich zjazdów i sprzysiężeń, które kraj popychały w odmęt nieładu i bezrządu, skłonili się do wzajemnej zgody.“ Zdanie to, wyłuszczone obszernemi słowy, popierał mowca licznemi tak z dawnych jako i nowszych dziejów przykładami. Dowodził: „że była to chwila stanowcza, w której mieli obierać pomyślność albo zgubę królestwa. Że nie należało bynajmniej spierać się o koronacyą króla, gdy wszelką w tej mierze wątpliwość zniosła już dawno uchwala zjazdu Brzeskiego, ogłoszona za życia króla Władysława, a wznowiona potém za zgodną i powszechną wolą. Że należało raczej wszystkim się porozumieć z sobą, i zgodnie a jak najusilniej działać. Że niewczesną byłoby rzeczą, wzgardziwszy prawym i przyrodzonym królestwa dziedzicem, szukać i wybierać obcego. Nad tém więc tylko wypadało się namyśleć, i dobrze zastanowić, który z dwóch synów królewskich, wedle słusznego ich ocenienia, miał być na królestwo wzięty
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/512
Ta strona została przepisana.