Gdy nadszedł dzień Ś. Jakóba, wszyscy prałaci, książęta, panowie i szlachta Polska zeszli się do sali białej zamku Krakowskiego, w spodziewaniu, że bez żadnej trudności i przeszkody dokonają koronacyi przyszłego króla. Ale ci, którzy jej postanowili się opierać, wzniecili większe jeszcze niż wprzódy zatargi. Ponowiono zatém głosowanie w radzie, i przeważniejszą jeszcze liczbą zdań pierworodnemu synowi królewskiemu Władysławowi przyznano koronę. Wezwano potém do głosowania posłów, którzy ze wszystkich ziem królestwu Polskiemu podległych przybyli na zjazd wyborczy. Wystąpiła królowa Zofia z prośbą: „aby jednego z jej synów królem obrać raczyli, a nie wyzuwali ich z ojcowskiego dziedzictwa. Oświadczała, iż gotową była dla takowego wyboru wraz z książętami Mazowieckiemi i starszyzną panów wszelkie stawić rękojmie.“ Stanęli i z przeciwnej strony niektórzy z panów i szlachty, jako to Spytek z Melsztyna, Abraham Zbąski sędzia Poznański i Jan Strasz z Kościelnik, osobistemi powodowani względami, które zawsze szkodziły i szkodzą sprawie powszechnej. Mieli oni urazę, że mimo dostojność swego rodu nie uzyskali wyższych w kraju urzędów, i nie używali takiego znaczenia, jakiego się godnemi mienili. Nie obojętny zatém stawili opór, i pociągnąwszy ku sobie niektórych z niższej szlachty, rozmaite wynajdowali trudności, przekładając, że do rządów królestwa i krajów jemu podległych niezdolnym był umysł dziecięcia, i zwracając uwagę na nieletność synów królewskich. Przedstawiali: „że królestwo Polskie miało obszerne krainy, z Tatarami i innemi nieprzyjaciołmi graniczące, nad któremi król w tak młodocianym wieku ani panować ani pieczy i obrony rościągnąć nie potrafi. Dodali i to, jak wielkiemi trudami i nakłady, z jak mnogiém krwi wylaniem, i w jak długim czasu przeciągu Polacy uzyskali swoje swobody i wyłamali się z jarzma najuciążliwszego poddaństwa. Przypominali więzy i prześladowania, jakie ponosiła szlachta i inni mieszkańcy ziemi Ruskiej, gdy nie chcieli wychodzić przeciw Turkom na obronę króla i królestwa Węgierskiego. Przestrzegali więc, aby uważali na to co czynią, i mieli obecnie na baczności swoję i potomków swoich wolność, iżby owocu tyloletnich i tak wielkich trudów w jednej chwili nie narazili na niepewność i utratę; że władza królewska silna jest i można, a sposób myślenia i skłonności króla, którego wysadzić chcieli do rządów, jeszcze nieznane; mógłby kiedyś ten król przyszedłszy do pełnoletności, niepomny zaręczeń, jakie za niego czyniono, władzę swoję zamienić w samowolę, a prawa i swobody w poddaństwo.“ Zdawała się ta mowa dość
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/515
Ta strona została przepisana.
Trzej panowie przedniejsi sprzeciwiają się koronacyi, ale wreszcie Polacy prowadzą Władysława do Krakowa i koronują na króla.