w sobie mieścić prawdy i przestróg ubezpieczających wolność powszechną. Niektórzy zatém z szlachty oświadczyli się jawnie, że podzielają ich zdanie, inni ani tej ani owej strony stanowczo obrać nie śmieli. Panowie rada i starszyzna rozmaitemi dowodami odpierali silnie i skutecznie trudności stawiane z strony przeciwnej. Jeden między niemi był najsilniejszy, „że rząd i swobody krajowe nie w królewskiej ale w ich władzy spoczywały; i że królowi, nawet gdy przyjdzie do dojrzałości, nie powierzą do rąk władzy, aż po zatwierdzeniu praw i swobód królestwa.“ Przeciwnicy jednakże ani tych ani innych przełożeń słuchać nie chcieli, ale ciągłe wynajdowali przeszkody i trudności. Wielu obruszało się na głosy Spytka, Abrahama i Strasza, uważając je słusznie za szkodliwe, wiodące do niezgody, zawiści i wewnętrznego rozerwania rzeczypospolitej. Szukano więc pośredniej rady do ubezpieczenia pokoju i zgody. Lecz gdy się żaden nie nadawał środek, a obrady przeciągły się prawie do południa, poznano, albo przynajmniej domyślali się tego mężowie przezorniejsi i lepiej rzeczy widzący, że wszystkie trudności i przeszkody stawiała chytrze strona przeciwna nie dla upewnienia swobód krajowych, ale w tym celu, aby czas na próżnych i bezskutecznych zwlekać rozprawach, i aby w ten sposób upłynął dzień naznaczony do koronacyi, po którym trzebaby koniecznie było odłożyć ją do następnej Niedzieli, gdy żaden z dni powszednich nie służył do takiej sprawy. Spodziewali się zaś zwolennicy przeciwnej strony, że wielu tymczasem do swego obozu przeciągną, i że znaczna część obywateli dla oszczędzenia wydatków powyjeżdża z Krakowa, a wtedy łatwiej zdołają dopiąć swego zamiaru. Nie tylko biskupi i przedniejsi panowie, ale i szlachta i inni krajowcy, którzy na dzień naznaczony obradom zjechali się byli w wielkiej liczbie, roztropniejsi nawet z pomiędzy gminu, wyszydzali upór i zagorzałość Spytka, Abrahama, Strasza i ich stronników, co jeszcze tém więcej zapalało w nich żądzę sprzeciwiania się i oporu. Zaczém panowie radcy i starszyzna królestwa, chcąc chytrym ich zamiarom zapobiedz, i przygotowane stłumić zamachy, obmyślili środek wielce rozumny. Zalecili marszałkowi królestwa Polskiego, Janowi Głowaczowi z Oleśnicy, „aby oznajmił głośno zebranemu ludowi, że starszyzna królestwa i wszyscy prawi obywatele postanowili starszego królewica Władysława na stolicę królewską wynieść i koronować. Komu więc nie podobała się ta uchwała, aby wystąpił i stanął po lewej ręce; ci zaś, którzy byli za koronacyą Władysława, aby stanęli po prawej. W ten sposób miało się pokazać, jak liczne było stronnictwo przeciwne koronacyi.“ Takim środkiem spodziewano się skrócić i zniweczyć zamachy Spytka, Abrahama i Strasza, wymierzone na rzeczpospolitą, lub które później mogliby jeszcze wymierzyć, gdyby im się pierwsze kroki powiodły. I nie płonne były nadzieje. Po ogłoszeniu bowiem tej uchwały przez marszałka królestwa,
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/516
Ta strona została przepisana.