razie użyczyć chciał pomocy, i aby go otoczonego zewsząd od nieprzyjacioł nie opuszczał.“ Władysław król, za zgodną radą prałatów i panów Polskich, posłał mu potężne wojsko w posiłku, przekonany, że wszyszy Litwini przeciw stryjowi jego książęciu wszyscy Świdrygielle}} chętnie oręż podniosą. Zygmunt więc, wielki książę Litewski, uradowany przysłaném sobie w ciężkiej potrzebie tak liczném i potężném wojskiem, ochłódłszy z wszelkiej obawy i troski, ruszył śmiało przeciw książęciu Świdrygielle, a po krótkim pochodzie wszedł do Trok, w którém zostawił syna swego, kniazia Michała, wszystko zaś wojsko Litewskie oddał pod zarząd i dowództwo Jakóbowi z Kobylan, wodzowi wojsk królewskich. Obadwa przeciwników zastępy, po dopełnieniu wielu klęsk i spustoszeń, i nawiedzeniu różnych stron kraju, zetknęły się pod Wilkomierzem, a rozłożywszy naprzeciwko siebie obozy w niewielkiej odległości, tak iż je mała tylko rzeczka przedzielała, stały przez trzy dni i trzy nocy pod bronią, patrząc na siebie wzajemnie, i w każdej godzinie, w każdej chwili czuwając na koniach, w skupieniu oczekiwały bitwy. A nie tylko ta ciągła obawa i niewczas utrudzały obadwa wojska, ale i pora niepogodna; przez wszystkie bowiem trzy dni i trzy nocy deszcz nieustannie padał, i zarówno ludzi pod bronią czuwających, jako i konie, z których nie zsiadali, biedził. Rzeczki środkiem obozów płynącej, której woda była mętną i błotnistą, oba wojska nie śmiały przechodzić, aby przeprawiających się nieprzyjaciel nie otoczył i w miejscu tak niesposobném nie zmusił do walki. Tymczasem książę Zygmunt Korybut, który był w tylu wojnach doświadczył męztwa i dzielności Polaków, a bojaźliwości Rusinów i Niemców, wszelkich przez te trzy dni używał zabiegów do utrzymania pokoju; a naprzód dopraszał się usilnie, „aby całą sprawę, dla której obecna toczyła się wojna między Zygmuntem wielkim książęciem Litewskim a książęciem Świdrygiełłą, zdać pod sąd, rozpoznanie i orzeczenie papieża, Zygmunta cesarza, bądź którego z królów lub książąt katolickich, albo wreszcie jakichkolwiek ludzi zacnych, byleby wyznawców chrześciańskich“; jawnie dając poznać tak pokorną prośbą, że podobno przeczuwał zły i nieszczęśliwy dla siebie koniec tej wojny. Ale gdy widział, że takie upokorzenie się nie trafiało w myśl Polakom i Litwinom, a przytém obawiać się począł buntu i rokoszu; gdy się przekonał, że niewczesną było rzeczą przy samém prawie spotkaniu myśleć i tuszyć o zawarciu pokoju, rano we Czwartek, w dzień Ś. Idziego, to jest pierwszego Września, podniósł namioty i umyślił poprowadzić swoje wojsko w inne sposobniejsze miejsce, aby z nadchodzącemi z Inflant posiłkami snadniej się mógł połączyć. Powiadają, że kiedy Niemcy świetnie uzbrojeni naśmiewali się i szydzili z Polaków i Litwinów, prawie pół nagich i czarnemi zbrojami okrytych, książę Zygmunt Korybut rzekł: „że więcej było siły i odwagi
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/533
Ta strona została przepisana.