w tym niepoczesnym gminie, niżeli w ich świetném rycerstwie, i gdyby mu między nimi wybierać przyszło, wolałby należeć do pierwszych.“ Ruszył więc obozem i począł przechodzić na inne stanowisko obrane. O czém gdy się Jakób Kobyleński dowódzca, tudzież panowie i rycerze tak Polscy jak i Litewscy dowiedzieli, mniemając, że wojsko nieprzyjacielskie z bojaźni ustępowało, i że tego cofania się przyczyną była trwoga, a nie zamiar połączenia się z Inflantczykami, uznali tę porę za najsposobniejszą do otrzymania zwycięztwa; zaczém sprawiwszy hufce, ściśnionemi szeregi poskoczyli za nieprzyjacielem i uderzyli na tylne jego straże. Powstał krzyk wielki w wojsku książęcia Świdrygiełły, a co ochotniejsi, porzuciwszy swoje stanowiska, pobiegli swoim na pomoc. Rycerstwo Polskie obyczajem przodków zagrzmiało pieśń Bogarodzico, a prześpiewawszy kilka wierszy spotkało się z nieprzyjacielem. Rozległ się do razu trzask i łomot z uderzenia wzajemnego kopij, mieczów i zbroi. Wielu pozeskakiwało z koni; jedni pod śmiertelnemi ciosami ginęli, drudzy padali na ziemię na pół martwi. Trwała bitwa blisko godzinę: nakoniec za łaską Bożą uległo wojsko Krzyżackie; Inflantczycy, Tatarzy i Rusini pierzchnęli, a za sobą pociągnęli wszystkie inne posiłki, które im szły na pomoc, tak iż pierwej ratowały się ucieczką, niżeli skosztowały bitwy. Polacy i Litwini gonili za uciekającymi, pomieszanych w popłochu słali gęsto trupem albo zagarniali w niewolą, wielu zepchniętych do rzeki Świętej (Swyantha) potopili. Sam książę Świdrygiełło z małą garstką Rusinów, którzy znali błędne po lasach drogi, zdołał ujść pogoni; wszystko zaś wojsko Krzyżaków i Inflantczyków, nieświadome gościńców prowadzących przez bory i pustynie, częścią padło pod mieczem, częścią więzy przyjęło. Przez dni piętnaście chwytano ciągle błąkających się po lasach Krzyżackich i Inflantskich zbiegów. Odwodowe nakoniec wojsko Inflantczyków, które jeszcze było nie zdążyło swoim na pomoc, posłyszawszy o ich klęsce, w niepewności, co miało czynić i dokąd się udać, na pomostach usłanych z szerokich drzew schroniło się na przyległe jezioro, mniemając, że tam zupełne znajdzie bezpieczeństwo: ale skoro się o niém Litwini dowiedzieli, natychmiast pobiegli w tropy, i wszystek ów gmin wraz z całym zasobem i taborami bez walki w plen zagarnęli. Poległ w tej bitwie mistrz Inflantski Bartor v. Lo, rodem Hes, i Teodoryk Kroe, marszałek Inflantski, którego był król Władysław starszy przez lat kilka więzionego w Krakowie z niewoli wypuścił. Wyginęli wszyscy prawie komturowie i wszystko czoło rycerstwa Inflantskiego, tak iż zamki Inflantskie przez długi czas pustkami stały, i łatwo nieprzyjaciel mógł je pobrać, nim potém mistrz Pruski nowe do nich powprowadzał załogi. Zabrano w tej wojnie znaczną liczbę chorągwi nieprzyjacielskich, które Władysław król Polski na pamiątkę tak wiel-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/534
Ta strona została przepisana.