mowników sprzyjającego mu stronnictwa, umyśliwszy dobra biskupie najechać i w swoje ręce zagarnąć. O czém gdy nie tajno było królowi i panom radnym, słano do niego po kilka razy pogróżki i upomnienia, aby go z woli i rozkazu królewskiego od tej myśli odwieśdź i odstraszyć. Ale on trwając upornie w swoim zamiarze, odrzucił wszystkie środki, któremi go uspokoić chciano; najechał gwałtownie klucz Uszewski, a wpadłszy do dworu Uszewa zbrojno, z taborami i zastępem konnej i pieszej drużyny, tudzież przybranym sobie do pomocy książęciem Ruskim Fryderykiem Ostroskim, tak wieś całą, jako i wszystkie w niej dobytki i ruchomości sprzewracał i złupił. Król dowiedziawszy się, że Spytek wzgardził tak zuchwale jego dobrocią i powolnością, zapozwał go do sądu, jako wichrzyciela powszechnego pokoju, aby z nim postąpić jak z nieprzyjacielem kraju, gdyby się w sądzie nie stawił. Nie śmiejąc atoli Spytek opierać się wezwaniu króla, przybył; a wtedy złożono sąd polubowny, aby wszczynającego się pożaru bardziej nie rozniecać, i stanęła z Zbigniewem biskupem Krakowskim ułożona zgoda, na zasadzie pewnych warunków, między któremi zastrzeżono, aby winowajca wszystkie szkody zrządzone w dobrach Uszewskich wynagrodził; na co zmuszony był stawić natychmiast ręczycieli, i z dworu Uszewskiego z całą watahą swoją ustąpić.
Jeszcze się była ta z Spytkiem z Melsztyna nie skończyła bójka, a już inna znowu powstała. Dzierżek z Rytwian zebrał był liczne tak konne jako i piesze wojsko, układając sobie rozmaite widoki i nadzieje. Utrzymywali jedni, że miał zamiar z tém wojskiem udać się na pomoc cesarzowej Barbarze, która po śmierci cesarza Zygmunta w wielkich była kłopotach. Inni wnosili, że opanować chciał na Węgrach albo w Szlązku pewne zamki. W którąkolwiek jednakże stronę zdawał się zmierzać, wszędy przeglądał jakiś cel chytry i występny. Wezwano go, aby się stawił w radzie królewskiej, gdzie odebrał od samego króla upomnienie, „aby zebrane wojsko rozpuścił, i zachował się spokojnie, nie wszczynając żadnych rozruchów.“ Odpowiedział na swoje usprawiedliwienie krótkiemi słowy, i przyrzekł, „że nic takiego nie zamierza, coby królestwu krzywdą lub szkodą jaką zagrażało.“ Ale gdy ruszywszy z Krakowa udał się ku Węgrom, a zamiary jego nie szły mu po myśli, omylony w nadziei opanowania na Węgrach zamków, któremi sobie był głowę nabił, cofnął się z wojskiem i we Wtorek zapustny przybył pod miasteczko Zator, a przystawiwszy drabiny w nocy, kiedy mieszczanie bynajmniej się nie spodziewali zdrady, miasto