i jęki dochodzą do przybytków Najwyższego. A teraz uważaj Córko, i dobrze utkwij sobie w pamięci, co ci powiemy i zalecimy. Oto wszystkie te klęski i utrapienia spadną na tę ziemię i naród jej, jeżeli prędka pokuta nie odwróci miecza gniewu Pańskiego. Do tej chwili Przenajdostojniejsza Panna i Bogarodzica, która w tym dniu Pana i Zbawiciela świata porodziła, jako ze wszystkich najpierwsza, oraz i my, o dobro i pomyślność naszej ojczyzny nieustannie wstawialiśmy się do Boga: ale przebrała się już miara występków, gdy codziennie tak ich wiele przybywa, że wywołują już nareszcie gniew Boży. A iżbyś to lepiej wyrozumieć mogła, objaśnia cię samo miejsce w którém byłaś i z którego powracasz. Owe bowiem wschody, najpierwej przez ciebie napotkane, tak trudne do wnijścia i straszne, są-to grzechy całego świata, a osobliwie tego miasta i ludu, pycha mówię, łakomstwo i nieczystość cielesna; które że nie mają żadnej podstawy, runą z człowiekiem sprzeciwiającym się przykazom Boga. Drugie wschody, jakoś widziała, krótsze, oznaczają lud powszechny, a zwłaszcza tych, którzy pragną służyć razem Bogu i światu. Trzecie, najkrótsze i jasném światłem oświecone, wyobrażają kapłanów wyższego duchowieństwa: tych, osadzonych na świeczniku godności, acz w nie wielkiej liczbie, miłuje Bóg, i sam Chrystus, prawdziwe światło, z swą łaską w nich mieszka, jeżeli ufni w jego pomocy starają się gorliwie o dobro powierzonej sobie trzody; ale niestety! często milczą i opuszczają ręce z bojaźni przed temi, którzy potęgą świecką zdają się im wyrównywać. Ta kobieta powabna, którą widziałaś spoczywającą na ozdobném łożu, w miejscu tak przyjemném a jednakże szczupłém i ciasném, jest-to święty kościoł katolicki, jaśniejący wielu cnót ozdobą, ale uciskami bezbożnych zewsząd zacieśniony. Kapłan, do którego jakby nachylona mówi, wyobraża świętych doktorów i kaznodziejów, których nauka i wymowa apostolska dla społeczeństwa wiernych Chrystusowych nieustanną staje się podporą. Owa zaś niewiasta, którą napotkałaś przy wyjściu, jest-to duch czartowski, który do wszelkiej próżności, pychy, zbytku i łakomstwa lud nasz, a osobliwie mieszkańców tego miasta, z całą usilnością i najwymyślniejszemi podstępami nakłania, wciąga i popycha. Wyraża to jej twarz mieniąca się, odzież strojna, rąbek na głowie obszerny, i pełne wysilenia wspinanie się do góry. Barwa zaś żółta zwierzchniego okrycia znaczy ogień piekielny, przygotowany dla wszystkich, którzy się tych występków dopuszczają. Dzban nareszcie wina, który w ręku swoich niesie, wyraża szpetną żądzę rozpusty, którą ona stara się upoić wszystkich bez różnicy, tak iż wszystek świat zdaje się tym grzechem napełniony. Już bowiem nie tylko między gminem, ale i w wyższych stanach świeckich, nawet w klasztorach zakonnic, a co zgroza wyrzec, sam Pan Jezus od swoich wybrańców, których ludowi za przykład stawił, doznaje obelgi i bluźnierstwa, pobudzany do sprawiedliwego gniewu, gdy z nich spływające
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/567
Ta strona została przepisana.