z bojaźni żadnej ani gnusności pochodziły, ale je wyciskała litość i żal serca, że pod jego rządem i mistrzostwem tyle krwi chrześciańskiej ma się przelać, której chociaż oczyma jeszcze nie widzą, mogą snadno wyobrażać sobie w myśli; że prócz tego lękał się, aby tej krwi, mającej lada chwila popłynąć, niebo nie dopominało się kiedy od niego, i dlatego nie mógł ukryć tych dręczących uczuć, czy-to z słabości, czy z wieszczego przeczucia pochodzących.“ Dodał wreszcie: „że sam z stałością i bez trwogi pójdzie do walki, a na którąkolwiek bądź stronę przechyli się jej szala, wytrwa statecznie. A komtur Werner Thettingen niechajby sam o sobie myślał, i swojej godności raczej pilnował, iżby tak płocho zaufany w swoich siłach i odwadze tém ohydniej potém, kiedy do rozprawy przyjdzie, nie upadł im dumniej teraz nad innych głowę podnosi.“ I nie próżném było to upomnienie. Mistrz bowiem Pruski Ulryk dzielnie walcząc poległ, i nie chciał przeżyć wojsk swoich pogromu; komtur zaś Elblągski Werner Thettingen, sromotnie uszedłszy z pola, nie zatrzymał się w popłochu aż u bram Elbląga, aby był dla potomnych przykładem, że pycha i zarozumiałość nigdy nie uchodzą bezkarnie.
Mikołaj podkanclerzy królestwa Polskiego, odebrawszy zlecenia od króla, udał się do taborów obozowych; a król brał już na głowę hełm mając wyruszyć do boju, gdy mu z nagła doniesiono, że od wojsk Krzyżackich przybyli dwaj wysłannicy (heroldowie), z których jeden miał na swej tarczy herb króla Rzymskiego, to jest orła czarnego w złotém polu, drugi zaś herb książęcia Szczecińskiego, gryfa w polu białém; i że nieśli w ręku dwa gołe miecze, bez pochew, żądając stawić się przed królem, do którego ich rycerze Polscy jako straż bezpieczeństwa przyprowadzili. Mistrz Pruski Ulryk słał królowi Władysławowi te dwa miecze, wzywając go do stoczenia bitwy bez zwłoki, z przydaniem dumnych przechwałek i pogróżek. Skoro ich ujrzał król Władysław, pewny, że nowe jakieś i niezwykle (jak było rzeczywiście) przynoszą poselstwo, kazawszy przywołać Mikołaja podkanclerzego, w obecności jego i niektórych panów, którzy straż przy królu trzymali, jako to Ziemowita młodszego książęcia Mazowieckiego, siostrzeńca królewskiego, Jana Mężyka z Dąbrowy, Zolawy (Szolava) Czecha, Zbigniewa z Oleśnicy pieczętarza, Dobiesława Kobyły, Wolczka Rokuty, Bogufała kuchmistrza koronnego, Zbigniewa