a na miasteczko Zbąszyn rościągnął interdykt. Obawiając się zaś od tegoż Abrahama i jego stronników napaści, wyjechał z dyecezyi Poznańskiej i udał się do Krakowa, gdzie jako w miejscu bezpieczném przez niejaki czas przemieszkiwał. Ale Bóg dobrotliwy sprowadził Abrahama z drogi błędnej upadkiem ciężkim i sromotnym. Tenże bowiem Abraham, zebrawszy dość znaczne wojsko przeciw Henrykowi książęciu Głogowskiemu, stoczył z nim bitwę; a chociaż i liczbą i potęgą nie równie był przeważniejszy, wszelako zwyciężony został, w ucieczce raniony i poimany. Kiedy potém odzyskał wolność, mniemano, że zmieni swój sposób myślenia i wiarę Bogu obrzydłą, nie mógł jednakże dopuszczoną nań karą Bożą poprawić się w grzechu. Trwał Zbąski z uporem i zaciętością w swojej wierze; mąż z inąd niepospolitego rozumu, który krom tej jednej sprawy, że przeciwnym był koronacyi Władysława, dobre zawsze dzieła popierał: wszyscy zatém ubolewali, że człowiek tak mądry i oględny dał się uwikłać w błędy kacerskie. Kiedy potém Andrzej Bniński po śmierci Stanisława Ciołka wstąpił na stolicę Poznańską, Zbąski począł jak zwykle wierzgać przeciw przepisom kościoła: przeto i Andrzej biskup użył na niego klątwy kościelnej. Ale równie bracia i przyjaciele Zbąskiego jawne z biskupem zwodzili harce, i byliby go pewnego czasu w wietnicy Poznańskiej zabili, gdyby inni z pomiędzy szlachty, na ów czas tam przytomni, nie byli stanęli w jego obronie. Nareszcie Andrzej biskup, pragnąc wciskające się coraz więcej odszczepieństwo ukrócić i potłumić, z zbrojnym pocztem dziewięciu set jazdy obległ miasteczko Zbąszyn, i nie pierwej od oblężenia odstąpił, aż gdy mieszczanie Zbąscy wydali mu do rąk pięciu heretyckich księży, których on do Poznania odesłać i po złożeniu na nich sądu spalić rozkazał. Od tego czasu inni księża poczęli z przestrachu do Czech potajemnie się wynosić; sam zaś Abraham Zbąski niezadługo żyć przestał. Z jego śmiercią ustała, wykorzeniona do szczętu, zaraza kacerska w ziemi i dyecezyi Poznańskiej.
Miasto Kraków doznało w tym roku dwukrotnego pożaru: raz we Środę w suchedni po Zielonych Świątkach, w którym zgorzały trzy ulice, Szewska, Ś. Szczepana i Żydowska; drugi raz dnia dwudziestego trzeciego Lipca, w którym spłonęła ulica Mikołajska i przyległe przedmieścia.