Czajki z Nowegodworu, który trzymał włocznię królewską, Mikołaja Morawca, który proporzec mały, i Daniłka z Rusi, który strzały królewskie dzierżył (Alexander bowiem wielki książę Litewski, spieszący pod ów czas do bitwy i zajęty urządzaniem swoich hufców, nie mógł przybyć), heroldom mistrza dał posłuchanie. Ci powitawszy króla jakimtakim czci okazem, opowiedzieli swoje poselstwo temi słowy, które Jan Mężyk z niemieckiego na polskie tłumaczył: „Najjaśniejszy królu! wielki mistrz Pruski Ulryk śle tobie i twojemu bratu (nazwisko Alexandra i książęcia zamilczeli) przez nas, swoich heroldów, te dwa miecze w pomoc do zbliżającej się walki, abyś przy tej pomocy i orężu twego ludu nie tak gnuśnie i z większą niżli okazujesz odwagą wystąpił do bitwy; a iżbyś się nie chował w tych gajach i zaroślach, ale na otwartém polu wyszedł walczyć. Jeżeli zaś mnie masz, że do rozwinięcia twoich hufców za szczupłe masz miejsce, ustąpi ci mistrz Pruski Ulryk tego pola, które wojskiem swojém zajął, i ile go zechcesz, byle cię mogł wyciągnąć do walki; albo wreszcie obierz sobie sam miejsce, na którém chcesz walczyć, abyś tylko nie odwlekał bitwy.“ Tak do króla mówili heroldowie. I uważano, że kiedy oni oznajmiali to poselstwo, wojsko Krzyżackie wystąpiło na pole obszerniejsze, oby śnadź czynem potwierdzić, to co przez swoich posłanników mistrz zapowiadał. Głupie zaprawdę i nieprzystojne ich zakonowi było to poselstwo, jakby w rozumie swoim i w ręku swych mieli los i przeznaczone obu wojskom w tym dniu wypadki. Władysław zaś król Polski, wysłuchawszy tak dumnego i pełnego zarozumiałości poselstwa, przyjął z rąk heroldów oba miecze; a bez okazania im gniewu lub jakiejkolwiek pogardy, zapłakał tylko, i nie radząc się nikogo, z dziwną i jakoby z nieba natchnioną pokorą i cierpliwością, odpowiedział spokojnie: „Chociaż w wojsku mojém mam dostatek orężów, i od nieprzyjacioł bynajmniej ich nie potrzebuję, ku większemu jednak wspomożeniu, bezpieczeństwu i obronie słusznej mojej sprawy, przyjmuję w imię Boże i te dwa miecze, od wrogów łaknących krwi mojej i narodu mego przysłane. A do tegoż Boga, sprawiedliwego pysznych karciciela, i do jego Matki Maryi Dziewicy, do Patronów świętych tak moich jak i królestwa mego, Stanisława, Wojciecha, Wacława, Floryana i Jadwigi, uciekać się będę z prośbą i modlitwą, aby na nieprzyjacioł moich tak dumnych i bezbożnych, którzy żadnemi względami słuszności, żadném z mej strony upokorzeniem i ofiarą nie dają się ubłagać i do pokoju nakłonić, ale krew pragną rozlewać, szarpać wnętrzności i miecz tępić na karkach bliźnich, gniew swój obrócili. Ufam w najpewniejszej Boga obronie i przyczynie jego Świętych, że i mnie i lud mój swoją mocą i orędownictwem zasłonią, i nie dopuszczą, abym z ludem moim uległ przemocy tak okrutnych wrogów, u których tyle kroć dopraszałem się pokoju, i w obecnej nawet chwili, gdyby na sprawie-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/58
Ta strona została przepisana.