wracających do Polski, doznali byli na ulicach wydzierstwa i krzywd rozmaitych, upominali się kardynałowi o wynagrodzenie, wytoczywszy o to skargi, nie bez pogróżek, do Jana z Sienna, podróżującego w towarzystwie Zbigniewa. Powstała ztąd kłótnia i rozruch, przyszło nawet w kilku miejscach do bitwy pomiędzy mieszczanami a drużyną odprowadzającą kardynała. Sam Zbigniew dosiadłszy konia, pod zasłoną swoich ludzi zdołał ujść niebezpieczeństwa. Ale gdy wyszedł z miasta, większe jeszcze powstało zaburzenie: czeladź Zbigniewa połączywszy się uderzyła na mieszczan, podpaliła miasto, a lud miejski w obawie o swoje dobytki cofnął się i rozsypał w ucieczce. Wielu trupem poległo, połowa miasta wraz z kościołem spłonęła pożarem. Z drużyny kardynała i tych, którzy mu towarzyszyli, żaden nie zginął, wielu jednak rany odniosło. Kardynał ruszył w dalszą podróż do Polski około Jaślisk i Rymanowa, a odwiedziwszy królową Zofią, która pod ów czas przebywała w Sanoku, i zdawszy jej sprawę o wszystkiém co zdziałano i postanowiono na Węgrzech, w dzień Ś. Hipolita trzynastego Sierpnia przybył do Krakowa, gdzie od swoich prałatów, kanoników i całego miasta z wielką przyjęty był radością. Po nim przyjechał wkrótce Jan z Tęczyna wojewoda Krakowski, a w kilka dni potém, to jest w dzień Ś. Bartłomieja, złożono w Nowém mieście Korczynie w obecności królowej Zofii zjazd prowincyonalny (conventio particularis), któremu uczestniczyli Zbigniew kardynał, Jan z Tęczyna wojewoda Krakowski i inni panowie Krakowskiej ziemi. Naradzano się na tym zjeździe o wysłaniu do Węgier Władysławowi królowi posiłków; a później, w uroczystość Narodzenia N. Maryi Panny, panowie Polscy odprawili w témże Nowém mieście Korczynie zjazd powtórny, na który Zbigniew kardynał, mimo wielokrotne prośby panów, zebranych tu w znacznej liczbie, przybyć nie mógł, a to dla ciężkiej choroby, w którą był zapadł z nienawykłości do odmiennego powietrza w Węgrzech i wody tamecznej z winem mieszanej. Uchwalono zaś na tym zjeździe, aby w posiłku królowi Władysławowi z każdego łanu ziemi Krakowskiej złożono po jednym wiardunku, szlachta zaś nie mająca kmieci, tudzież sołtysi, zapłacić mieli po grzywnie. Wyjęci byli od takowego podatku ci panowie, szlachta i ich kmiecie, którzy osobiście wyjść mieli w posiłku królowi Władysławowi do Węgier.
Kiedy król Władysław przebywał w Węgrzech, pod ten czas Kazimierz brat jego wybrał się dla objęcia rządów do Litwy, opatrzony