chano się nie tylko nie zagodziwszy sporów, ale nic zgoła nie zdziaławszy. Bolało to wielce Władysława króla Węgierskiego i Polskiego, i panów koronnych, którzy z nim w Budzie przebywali: postanowiono więc Litwę podzielić między kilku książąt, aby w ten sposób rozdrobnionej i sił pozbawionej przytrzeć buty, która z potęgi rosła.
Liczne i znakomite poczty rycerstwa z ziemi Krakowskiej i Ruskiej, bez żadnego zasiłku ze skarbu publicznego, ale o własnym koszcie, udały się do Węgier do króla Władysława; tak zaś wielka była ich liczba, że znaczne i potężne tworzyły wojsko. Wyruszył wraz z niemi Piotr Odrowąż wojewoda i starosta Lwowski z poczesnym drużyny swojej zastępem. Wyprawili się Polacy w takiej sile, aby nią pogrozić nieprzyjacielowi i w wszelakiém niebezpieczeństwie tém snadniej wzajemną wspierać się pomocą. Poprzecinali im wprawdzie Czesi przejścia ciasne w górach i wąwozach, przekonani, że tylko w tak niedogodnych miejscach szkodzić im mogli; ale przezorność i męztwo pokonały snadno wszystkie nieprzyjacioł siły i zapory, rycerze Polscy wyparli ich z miejsc obronnych, nie zważając na żadne trudy i niebezpieczeństwa. Gdy zaś w groźnym zastępie tak wybornego i świetnie przybranego żołnierza przybyli do Budy, król Władysław powitał ich z uprzejmością; dziwili im się Węgrzyni, bacząc na ich przywiązanie do swego króla, ich wierność i troskliwość, gdy po tyle razy królowi zbrojne przystawiali posiłki. Z rozkazu króla poszli wszyscy dobywać zamku Roznowy (Rosznawa), z którego Czesi czyniąc wycieczki trapili Węgrów okolicznych i zabierali im majątki. W kilku dniach zamek został zdobyty, a wszyscy poimani w nim Czesi wytępieni do nogi.
Elżbieta królowa Węgierska, pełna zawsze otuchy, parta przytém koniecznością, gorliwie i z największym zapałem przystąpiwszy do dobywania zamku Presburga, usiłowała wszelakiemi sposoby, to strzelaniem z dział wielkich, to sztuką i podstępem, opanować go albo do poddania się przymusić. Król Władysław zważając na grożące mu niebezpieczeństwo,