ruszył z wojskiem Węgierskiém i Polskiém w porze zimowej, nader mroźnej i śnieżnej, bez względu na niesposobność do wojny, i po święcie Oczyszczenia N. Maryi, kiedy już nawet i w stodołach daje się uczuć niedostatek wszystkiego, przybywszy pod Presburg, zamek długiém znękany oblężeniem od nieprzyjacioł uwolnił, wzmógł i umocnił; miasto Presburg zbuntowane przeciw sobie, z którego królowa Elżbieta zasłyszawszy o zbliżaniu się króla Władysława do Wiednia uciekła, nawzajem twardém oblężeniem ścisnął, rzucaniem z dział zamkowych pocisków wiele domów miejskich zburzył do szczętu, i byłby z pewnością miasto do poddania się zmusił, gdyby go dłużej był dobywał. Ale użaliwszy się nad mnogiemi stratami i klęskami swoich panów i rycerzy, którym dla braku żywności popadały konie (nie można bowiem było znikąd, nawet z miejsc odleglejszych, dostać dla nich paszy, ani nawet słomy, tak iż przez czas długi samemi tylko gałązkami drzew żywiły się, a obok braku koni ludzie także głód wielki cierpieli) zaniechał oblężenia i udał się do Tarnawy, a ztamtąd wrócił do Budy, gdzie święta Wielkanocne obchodził.
Po świętach Zmartwychwstania Pańskiego, znaczna część rycerzy i panów Polskich, otrzymawszy od króla Władysława za swoje trudy i czyny wojenne nie tylko odpowiednie ale zbyt nawet szczodre nagrody (na które nie dość mu było wysypać wszystkie dochody królestwa Polskiego, porozdawał bowiem przez różne nadania i zapisy dobra krajowe, wbrew prawom, przywilejom i ustawom królestwa) za uzyskaném pozwoleniem wybrała się z powrotem do Polski. Wracających Szymon biskup Jagierski odprowadzał aż do Jagry (Agria), gdzie ich z czcią należną podejmował i we wszystkie rzeczy potrzebne opatrzył. Alić kiedy w Jagrze, nie przewidując żadnej napaści nieprzyjacielskiej, swobodnie odpoczywali, Telef Czech z nie małym pocztem Czeskich i Niemieckich rycerzy, walczących za sprawą królowej Elżbiety, wypadłszy z Koszyc, i wtargnąwszy niespodzianie do miasta Jagry, o wschodzie słońca uderzył na Polaków i Węgrów, którzy w spokojnym śnie i spoczynku nagłym trąb odgłosem i szczękiem oręża przerażeni nie zdołali stawić oporu; poczém najezdca miasto splądrował, tabory Polskie złupił, koni wiele zabrał; Piotra Odrowąża wojewodę Lwowskiego, który z gospody swojej na pomoc swoim biegł przez zmieszany tłum walczących, pojął w niewolą; i obciążony mnogą zdobyczą wracał na koniach, pod nim i jego ludźmi całonocną podróżą utrudzonych. Polacy i Węgrzyni, bynajmniej tą przygodą nie zachwiani, ale raczej