przebywał raz w Bazylei, drugi raz w Genewie. Wielu królów nie uznawało żadnego z nich papieżem, oczekując zjednoczenia kościoła; najwięcej zaś taka neutralność objawiała się w Niemczech i w Polsce. Zjechał więc kardynał Julian legat Apostolski najprzód do Fryderyka króla Rzymskiego, na ów czas przebywającego w Wiedniu, i usilnemi namowami starał się go odwieśdź od tej neutralności tak krajów cesarskich jako i Austryackich, a skłonić do uznania Eugeniusza za prawdziwego papieża i złożenia mu wraz z swemi poddanemi należnego hołdu posłuszeństwa. Sobór Bazylejski nie omieszkał także działać z swej strony, i wysłał Alexandra kardynała prezbitera tyt. Ś. Wawrzyńca w Damaszku, świeżo od Felixa V na tę godność wyniesionego, patryarchę Akwilejskiego, biskupa Trydentskiego, książęcia na Mazowszu, do Fryderyka króla Rzymskiego i Władysława króla Węgierskiego i Polskiego. Był bowiem rzeczony Alexander kardynał, patryarcha, biskup i książę, wujem rodzonym Fryderyka króla Rzymskiego, a Władysława króla Węgierskiego i Polskiego bratem ciotecznym; snadno więc mógł to u nich wyjednać, aby się wraz z państwami i królestwami swemi za soborem Bazylejskim i Felixem V oświadczyli. A lubo każdy z tych dwóch kardynałów, swoje stawiając wnioski i rozumowania, usiłował dowodzić, że jego strona była słuszniejsza, wszelako obadwaj królowie bardziej nakłaniali się na stronę Eugeniusza. Lecz gdy królestwo Węgierskie trwało w wierném ku niemu posłuszeństwie, Polska zachowywała neutralność; wszechnica bowiem naukowa Krakowska w wydaném z osobna dziele o takowém odszczepieństwie twierdziła ostatecznie, że Felixowi a nie Eugeniuszowi podlegać należało; wiele także uniwersytetów jednako z nią myślało. Zaczém biskupi kościoła Polskiego osądzili, że bezpieczniej było nie trzymać się żadnej strony, niżeli chwytać czyjekolwiek zdania, i jednej sprzyjać stronie, a drugą potępiać. Wszystkie atoli opróżnione beneficia rozdawali według uchwały soboru Bazylejskiego, nie oglądając się na powagę Stolicy Apostolskiej, a ich kollacye nawet po zniesieniu odszczepieństwa ostały się w swej mocy.
Kardynał Julian legat papieski zabawiwszy kilka miesięcy u Fryderyka króla Rzymskiego, z Wiednia udał się do króla Władysława w miesiącu Czerwcu do Budy, gdzie mu jako legatowi Stolicy Apostolskiej tak z strony Władysława króla jako i panów przedniejszych