stawiłoby ich na szyderstwo i urągania; żadną miarą przeto na zgodę pod takiemi warunkami przystać nie chcieli. Kardynał więc Julian zmuszony był po wiele kroć z Budy jeździć do Jawrynu i wracać, dla układania z królem i królową innych warunków; i tyle wreszcie swoim wpływem dokazał, że króla Władysława namówił do zjazdu osobistego z królową Elżbietą w Jawrynie, celem ostatecznego umówienia pokoju. Odbywał się rzeczony zjazd w Jawrynie w dzień Ś. Katarzyny: na który gdy król Władysław przybył z liczném gronem prałatów i panów obu królestw, rokowano o pokój z królową Elżbietą w zamku Jawryńskim, który ona obawiając się zdrady znaczną liczbą Czechów i Austryaków obsadziła, w wyższej sali zamkowej. Podali sobie oboje nawzajem ręce, i zabrali z sobą znajomość (nigdy bowiem wprzód osobiście się nie znali). Julian kardynał był między niemi pośrednikiem; i przecież za łaską Boga, który pysznych skłaniać raczy do zgody, za wzajemném zezwoleniem króla i królowej umówiony został na słusznych warunkach pokój, i w kościele katedralnym Jawryńskim po węgiersku, po polsku i po niemiecku, z wielką wszystkich radością ogłoszony. Władysław król dał Elżbiecie królowej w podarunku kilka szub przepysznych, podbitych sobolami; ona zaś królowi darowała kilka dzielnych wałachów. Dla zabrania zaś ściślejszej przyjaźni z Elżbietą, Władysław król zaprosił ją na mięsopusty do Budy. Już bowiem królowa poznawszy z uwielbieniem jego cnoty i przedziwną skromność, oświadczyła mu potajemnie, „że mu tronu Węgierskiego rada ustąpi, a połączywszy go z córką starszą związkiem małżeńskim, miłować będzie jak syna własnego, i wszystkie myśli swoje, chęci i starania poświęci jego wywyższeniu i chwale.“ Błagała więc króla usilnie, „aby syna jej Władysława i koronę Węgierską wydobył z rąk Fryderyka króla Rzymskiego bądź-to łagodnemi środkami, bądź orężem, z przyczyny, że tenże król Fryderyk opanował księstwo Austryackie, ojczyste syna jej dziedzictwo, i wszystkie dochody jego sobie przywłaszczył.“ Król nie odmówił prośbom tak pokornym Elżbiety. Zaczém na prośbę królowej zostawił przy niej odjeżdżając Mikołaja Lasockiego dziekana Krakowskiego, najzaufańszego doradcę swego i powiernika, ażeby z nim mogła się śmiało znosić we wszystkiém i sprawy swoje układać. Ale z dopuszczenia Bożego nie długo cieszono się zgodą i owocami tak pożądanego pokoju. Ledwo bowiem trzy dni dziekan zabawił w Jawrynie, gdy królowa Elżbieta zachorowawszy na biegunkę, przy zwykłych sobie cierpieniach macicznych, których wstydała się lekarzom wyjawić, tak ciężko zapadła, że żadne środki ludzkie nie mogły jej uratować. Jakoż w trzy dni po zawarciu pokoju umarła, i w Białogrodzie stołecznym w grobie męża swego pochowaną została. Niektórzy mniemali, że ją zgładzono trucizną, jak to zwykle ludzie do podej-
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/641
Ta strona została przepisana.