wzroku i części rodnych pozbawił.“ Już bowiem od lat kilku pomieniony despota orężem Turków ze swoich dziedzin wypędzony, z żoną i przedniejszemi pany swojemi tułał się na wygnaniu, i z szczodrobliwości tylko króla Władysława na utrzymanie swoje i towarzyszów swego wygnania, którzy go nie odstępowali, otrzymał w Węgrzech dość znaczne zamki i posiadłości. Zniewolony tylu głosami, prośbami i łzami król Władysław, na wyprawę żądaną zezwolił i sam nią osobiście kierować postanowił. Do Wiednia zaś, do Fryderyka króla Rzymskiego posłał biskupa Waceńskiego i Mikołaja dziekana Krakowskiego, z których pierwszy szczególniejszą pokorą, drugi wymową się odznaczał: ci nalegali na cesarza o posiłki przeciw Turkom. Ale cesarz odmówił wszelkiej pomocy, bądź to z przyczyny, że nie chciał podejmować tak znacznych wydatków, bądź z obawy, aby król Władysław po powrocie z wyprawy nie zwrócił oręża przeciw Austryi. Przedłużono jednak rozejm na dwa lata. Wzywał nadto przez listy i poselstwa królów i książąt katolickich, tych zwłaszcza, którzy z powołania obowiązani byli do obrony wiary świętej, aby mu dodali swojej pomocy. Nie pominął mistrza i zakonu Krzyżaków Pruskich, zaprowadzonych przez królów i książąt Polskich dla obrony wiernych od napaści barbarzyńców; żądał od nich przysłania pomocy sobie i ludowi katolickiemu; ale mistrz i zakon odmówili jej królowi. Nareszcie Julian kardynał i legat doniósł Eugeniuszowi papieżowi o zamierzonej wyprawie przeciw Turkom, prosząc, aby przyrzeczeń swoich ściśle dotrzymał. Tymczasem król Władysław sposobił się przez całe lato na wyprawę, skupował broń i konie, i wielu ochotników z Polski i Wołoskiej ziemi w posiłku zaciągał.
Przygotowawszy nareszcie wszystko, co do wyprawy było potrzebne, w dzień Ś. Maryi Magdaleny król Władysław, mając z sobą Juliana kardynała i legata, któremu towarzyszyli Krzyżowcy różnych narodów, i liczny orszak panów i rycerstwa, ruszył z stolicy Budy i pierwszym noclegiem stanął w Pieckach: poczém najbliższą drogą udał się w stronę Dunaju ku zamkowi Albanander, i w pobliżu Salzstein (Salsus lapis) przeprawiwszy się przez Dunaj, wkroczył w granice Turcyi, obległ i zdobył miasto Zofią, a zdobyte wydał na rabunek żołnierzom, naostatek zaś z dymem puścił. Podobnie uczynił z wielu innemi zamkami, warowniami i miastami, które byli Turcy w Bulgaryi i Rascyi opanowali. A gdy stanął u rzeki, którą krajowcy zowią Morawą, otrzymał wiadomość przez