szpiegów, że wojska Tureckie były w jedném miejscu zgromadzone i czatowały na zasadzkach; nie czując bowiem dość w sobie odwagi do pokonania króla Władysława wstępnym bojem, chcieli Turcy w niesposobném miejscu uderzyć nań z nienacka. Dowiedziawszy się o tém, wysłał król natychmiast przeciw nim nocną porą kilka tysięcy rycerstwa pod dowództwem Jana Huniada; który prowadzony przez szpiegów najbliższą drogą dotarł do stanowiska Turków ukrywających się na zdradzie, i niebawem wojsko królewskie wpadło na nich, kiedy się bynajmniej nie spodziewali nieprzyjaciela, a stoczywszy bitwę taki sprawiło między nimi popłoch, że bardziej już o ucieczce niżeli o zwycięztwie myśleli, i dopuścili straszliwej w swym obozie rzezi. Padały gęste trupy, a zasłane niemi pole krwią spłynęło. Nareszcie Turcy nie mogąc wstrzymać pogromu, pierzchnęli i w rozsypce większej jeszcze doznali klęski. Wojsko królewskie wszystkich prawie wytępiwszy lub zabrawszy w niewolą (ledwo bowiem część mała ratowała się ucieczką), opanowało ich obozy, i z ogromną zdobyczą, wesoło i zwycięzko wróciło do króla Władysława. W tej bitwie trzydzieści tysięcy głów poległo, cztery tysiące dostało się w niewolą, zdobyto dziewięć chorągwi. Wtedy także niektóre miasta i zamki Bulgarskie, z których załogi nieprzyjacioł pouciekały, zmuszone były do poddania się królowi. Upłynęło potém dni kilkanaście, w których król wyzwany do walki wojska nieprzyjacielskie porażał i znosił, a przemierzywszy całą Romanią dotarł aż do granic Macedonii, wszystko niszcząc mieczem i pożogą. Już i wojsku jego począł dokuczać brak żywności, a gdy konie z głodu padały, wielu znakomitych rycerzy musiało z jezdnych hufców przechodzić w służbę pieszą: nie cofnęło to przecież króla z przedsięwziętej drogi. „Mam, mówił, ufność w Bogu, że ludy chrześciańskie ręką moją wybawi.“ Tymczasem cesarz Turecki dowiedziawszy się o nieszczęśliwej swoich klęsce, i tak niespodziewaném nadejściu króla Władysława, ściągnął ze wszystkich stron wojska, i trwogą zdjęty obwarował się w obozach, dowództwo zaś powierzył wojewodzie Natolskiemu z takiém zleceniem, „aby jedynie pilnował Alp, które Romanią od Macedonii oddzielają, i trudne mają przejście, i aby królowi Władysławowi i jego wojsku gór przekraczać nie dozwolił. “ Zakazał przytém staczania bitwy z królem Władysławem. Niektórzy z Turków nie mogąc powściągnąć w sobie zgubnego zapału, przestąpili zakaz, i po kilka kroć uderzali na króla i jego wojsko, ufni w swoje siły, które znacznie przewyższały liczbą wojsko królewskie; ale śmiałość swoję słuszną przypłacili karą. Porażeni bowiem, tak wielkiej doznali klęski, że wojewoda Natolski, dowódzca wojska, z wielu przedniejszemi wojownikami dostał się w niewolą; i pewnie ten sam los byłby spotkał i resztę wojska, gdyby go nie zasłoniły były góry, kędy napastnicy zostawili swoje obozy i tabory, a dokąd w ucieczce się schronili.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/648
Ta strona została przepisana.