będą sprawy, a nie dozwolą mu wrócić do Węgier, pokąd w królestwie tém spokojnego i zupełnego nie odzierży panowania, jak mu to posłowie obiecywali. Mniemając zatém, czy-to w skutek pewnych doniesień, czy podobnego do prawdy podejrzenia, że w Polsce tak uradzono, Węgrzyni odwiedli króla od wyjazdu do Polski, ażeby wyprawa na Turków nie spełzła na niczém, a strona przeciwna nie wzięła góry nad nimi, i wojna domowa nie wszczęła się na nowo. Wszyscy bowiem na to się zgadzali, że prócz Władysława króla nikt inny nie był zdolny przewodzić na tej wyprawie; że bez niego nie wytrzymaliby sami przez się Turkom; ani w wojsku karności, ani między stanami nie byłoby porządku i zgody, wszystko raczej popadłoby w nieład i bezrząd. Aby zaś Polacy nie szemrali na zatrzymanie króla w Węgrzech, rozpisano do Polski uprzejme i usprawiedliwiające go w tej mierze listy. Lecz o ile to zaniechanie podróży do Polski korzystne i zbawienne było dla Węgrów, o tyle Polakom zgubne i szkodliwe. Albowiem Bolesław książę Opolski, wichrzyciel, skalany już-to kacerstwem Hussytów, już porzuceniem prawej małżonki Elżbiety z Pilcy, a pojęciem w jej miejsce nałożnicy, powziąwszy wiadomość, że król, którego się obawiał, zmienił zamiar wyjazdu do Polski, i że mało dbając o Polskie sprawy zatrudniony był wojną domową i wyprawą przeciw Turkom, co go tém więcej do łotrostwa ośmielało, kupców Krakowskich jadących z mnogiemi i wielkiej ceny towarami na jarmark Świętojański do Wrocławia, pod zasłoną licznej straży konnej i pieszej, tak iż w razie napadu służyć mogła za dość silny zastęp, w mieście Kruczborgu kiedy spokojnie spoczywali, żadnej nie spodziewając się napaści (nie tuszył bowiem, aby w inny sposób bez własnej i swych towarzyszów klęski mógł zamierzoną zdobycz otrzymać) napadł niespodzianie, bezbronnych powiązał, srebro, złoto i wszystkie zabrał towary; kupcy bowiem w popłochu jedni pouciekali, drudzy stracili przytomność, miasto zaś Kruczborg żadnej nie dało im pomocy: a tak wszystkie owe bogactwa i kupieckie własności, które srednią biorąc cenę do dwóch kroć sto tysięcy czerwonych złotych wynosiły, bezkarnie złupił i uprowadził. Wypadek ten dotknął Polaków do żywego; postanowili więc skrócić zuchwałość książęcia Bolesława i wypowiedzieć mu otwartą wojnę. Ale aby ich zamiar tém pewniejszy osiągnął skutek, uchwalili wstrzymać się aż do powrotu króla, i wyprawę rozpocząć dopiero w jego obecności, a tymczasem działaniom jego nie przeszkadzać. Jakoż sam król Władysław, zajęty gorliwie obroną wiary i Węgier, nie mógł w tej chwili uczuć jak należało tej krzywdy, acz tak srogiej i dotkliwej, i żalącym się na nię Polakom odpowiedział, „że jej nie był w stanie zaradzić, inne bowiem zatrudniały go sprawy“; kazał więc rzecz całą odłożyć aż do swego przybycia, z tém upewnieniem, „że jeśli mu Bóg życia dozwoli, łupieżca nie
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/659
Ta strona została przepisana.