Tymczasem kardynał Julian legat Apostolski, który na tej wyprawie wszędy towarzyszył królowi, odebrał list od Franciszka kardynała Wenecyi, dowódzcy floty Apostolskiej i legata Stolicy, z doniesieniem, „że Turcy w wielkiej liczbie, mimo straż obronną, przeprawili się z Azyi do Europy, i że flota Apostolska nie mogła im wzbronić przeprawy, kryjomo bowiem i nocną porą w małych czółnach przesunęli się przez niższą część ciaśniny Hellesponckiej.“ Wielu jednakże utrzymywało, że dowódzcy i starszyzna flot Weneckiej i Genueńskiej, wielkiemi pieniędzmi i skarbami Azyi przekupieni, poopuszczali straże, i cesarzowi Tureckiemu z czterdziestu tysiącami wojska dozwolili przebyć ciaśninę. Trudno jednak pobożną myślą przypuścić, aby Wenetowie i Genueńczycy do tak sromotnego zniżyć się mieli przeniewierstwa, iżby krew chrześcian za złoto Mahometanom przedawać chcieli. Ale przeklęta chciwość złota wiedzie nie raz ludzi do wielu występków wiarę wszelką przechodzących. Inni utrzymują, że flota dla braku żywności opuścić musiała ciaśninę. Cóżkolwiek bądź, morze stanęło otworem dla Turków, którzy przeprawiwszy się przez ciaśninę, przybyli do Grecyi, i połączyli się z wojskami czekającemi z tej strony morza. To atoli doniesienie bynajmniej nie zatrwożyło króla, ani zachwiało widokiem grożącego niebezpieczeństwa: postanowił owszem ciągnąć do brzegów Czarnego morza (mare Maurum), i ruszywszy z spalonego już zamku Petrecza, szedł z wojskiem przez otwarte płaszczyzny, mając po prawej ręce ku południowi góry, przedzielające Rumelią (Romania) od Bulgaryi, a ciągnące się od Widdynu i Nikopoli aż do morza Czarnego podle Galaty, zkąd droga wiedzie do Messambryi, a dalej do Konstantynopola, brzegiem morskim. Pod samemi zaś górami było jezioro, poczynające się pod zamkiem Petreczem a kończące u samego Galacza, kędy wchodzi w małą zatokę morską. Po lewej zaś stronie ku północy inne były góry, za któremi step ciągnący się na północ aż do Dunaju, naprzeciw Multan i Wołoszczyzny, najmniej na ośm dni drogi, bo w tych stronach nie liczą bynajmniej na mile; na południe zaś rzeczony step rościąga się aż do morza Czarnego (Maurum mare). Góry, o których mowa, ciągną się także do tegoż morza i kończą u Warny naprzeciw Galaty, o pięćset kroków prawie od Galaty leżącej. Te okoliczności dla tego tu namieniamy, ażeby czytelnicy znali lepiej miejsca bitwy i ucieczki.
Strona:Jana Długosza Dziejów Polskich ksiąg dwanaście - Tom IV.djvu/677
Ta strona została przepisana.
Władysław król, dowiedziawszy się o przeprawie Turków, nieustraszony, prowadzi wojsko na równinę w okolicy Warny.